Dziś mija tydzień, odkąd zaczęłam kurację ziołową z bratkiem (ziele), brzozą (liść), nagietkiem (kwiat) i perzem (kłącze). Chciałabym opisać swoje wrażenia z pierwszego tygodnia tej kuracji :)
Przede wszystkim bałam się, jak sobie poradzę z piciem ziół dwa razy dziennie. Wieczorem nie ma problemu, odczekam ponad pół godziny po kolacji i wypiję, ale rano... I na to znajdzie się sposób. Rano w kuchni wstawiam wodę, żeby później zalać ziółka, w tym czasie jem śniadanie. Zalewam ziółka, nakrywam talerzykiem. Po 10 minutach przelewam zioła do kubka termicznego. W ten sposób temperatura ziół (naparu?) będzie odpowiednia, a ja odczekam wymagane 30 minut :)
Zauważyłam już wcześniej, że większość składników mieszanki ma działanie moczopędne. Teraz mogę oficjalnie potwierdzić - działanie moczopędne jest. Toaletę zaczęłam odwiedzać regularnie, co 4 godziny. (Nawet w trakcie pisania tej notki musiałam się udać za potrzebą :P) Ma to swoje dobre strony, gdyż - poza tym, że wydalam w ten sposób toksyny - usuwam też nadmiar wody z organizmu. I mam płaski brzuch :)
Większych niespodzianek na twarzy jeszcze nie spotkałam, pojawiły się za to drobne zaczerwienione ropne krostki. Zaobserwowałam za to, jak działa mieszanka na powstałe syfki. Na policzku wyrosło sobie cichcem coś. Coś swoją strukturą przypominało wulkan. I rozrastało się. Zanim jednak zażądało praw do zajmowanej powierzchni, do dzieła przystąpiły zioła. Wulkan zasklepił się, przysechł. Następnego dnia zupełnie zapadł się w sobie. W środę dokończył żywota - zginął z rąk... przypadkowego kontaktu z paznokciem. Sukces :)
Kolejna rzecz - skóra głowy. Do dziś nie zauważyłam wzmożonego przetłuszczania, za to pojawiło się swędzenie... Chyba nawet mnie to cieszy, choć pamiętam, że przez skórę głowy (niestety) wydalane jest największe paskudztwo - w tym konserwanty.
Zauważyłam za to nieprzyjemną rzecz. Pocę się. Okej, każdy się poci, mniej czy więcej, ale... Podejrzewam, że to dlatego, że toksyny wydalane są przez gruczoły łojowe (w końcu są nie tylko na głowie), a zmiana zapachu i wzmożone pocenie jest właśnie ich zasługą...
Z kuracji pozostało mi jeszcze siedem tygodni :)
ja bym się bała fundować organizmowi taką detoksykację xD
OdpowiedzUsuńMój organizm sporo przeszedł, jedyne czego się boję to tego, że będę musiała przejść przez więcej niż jedną taką kurację :)
UsuńA nie, boję się jeszcze WC w pociągach :P
Też prowadzę tę kurację (zgapiłaś od HairCare?) ;)
OdpowiedzUsuńWidzę kochana, że się na tym znasz, więc powiedz mi proszę, jak to jest z tymi przerwami w piciu ziółek? Po co w ogóle są i ile powinny trwać?
I na koniec dwie prośby:
1. Pls wyłącz weryfikację obrazkową, bo widzę, że się będę u Ciebie często odzywać, to mi się przyda :D
2. Jak można Ciebie zaobserwować? Myślałaś o dodaniu tej ramki z obserwatorami?
Pozdrawiam :)
A zgapiłam :)
UsuńTak za bardzo to się na tym nie znam, ale wydaje mi się, że organizm po takim odtruciu musi jakiś czas sobie odpocząć :) Przerwa powinna trwać dwa tygodnie, a potem od początku :)
Widzę, że z obserwowaniem sobie poradziłaś, ale gadżet dodałam, mam jednak problem - jak wyłączyć identyfikację obrazkową? :)
Aha, jednak sobie poradziłam :)
UsuńSuper! :D
Usuńja picie pokrzywy połączyłam z drożdżami i nie wiem po czy mnie obsypało a po czy mnie bo sypało z obu razem:)
OdpowiedzUsuńBędę śledzić Twoją kurację. Ja jestem coraz bardziej podłamana moją skórą głowy :( Być może spróbuję sobie kupić w Niemczech za 3 tyg. szampon Selsun 2,5% (u nas jest tylko 1%). Dam znać jak się będzie sprawował.
OdpowiedzUsuń