środa, 19 czerwca 2013

Odżywka Timotei with Jericho Rose, głęboki brąz

O odżywce planowałam napisać zaraz po powrocie z poniedziałkowego egzaminu. Wróciłam jednak w stanie zbliżonym do zombie (drzemki w pociągu jednak dobre nie są...) i nie byłam w stanie wygłosić, a co dopiero napisać, zrozumiałego zdania. Ale w końcu sesję skończyłam, odespałam i mogę kilka słów napisać.


Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam reklamę tej serii, "zachorowałam" na kosmetyk Timotei z różą jerychońską. Objawy nasilały się w miarę zbliżania się do drogerii. Kiedy w końcu uległam i zajrzałam do drogerii, dopadłam półki z tymi buteleczkami i postanowiłam, że nie wyjdę, dopóki jednej nie kupię. Na początku musiałam zrezygnować z szamponów - zawierają SLeS i linalol. O ile na ten pierwszy mogę przymknąć oko, to ten drugi je dyskwalifikuje całkowicie. Pozostały odżywki - tę złapałam jako pierwszą ("henna, tak, henna dobra dla włosia!") i nie wypuściłam z rąk, dopóki pani w kasie nie wyraziła potrzeby skasowania kodu z tyłu opakowania. Chyba pójdę na odwyk :P

Opakowanie odżywki to biała butelka, z twardego plastiku, o pojemności 200ml z zamknięciem "na klik". Sam kosmetyk jest dość gęsty, kremowy i ma przyjemny zapach. Wydobycie go z butelki z czasem zaczyna stwarzać problemy. Bardzo szybko kosmetyku robi się zbyt mało, żeby wycisnąć go poprzez ściśnięcie butelki, a plastik butelki jest twardy. Nie można też ustawić butelki na zamknięciu, żeby odżywka spłynęła, bo zaraz się przewraca, jest niestabilna. Najlepszy dla mnie sposób to "strzepnięcie" butelki, jakkolwiek dziwnie to brzmi :)

INCI: Aqua, Cetyl Alcohol, Dimethiconol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Selaginella Lepidophylla Aerial Extract, Lawsonia Inermis Leaf Extract, Trehalose, Gluconolactone, Glycerin, Parfum, Sodium Chloride, PEG-150 Distearate, TEA-Dodecylbenzenesulfonate, Maltodextrin, Disodium EDTA, Lactic Acid, DMDM Hydantoin, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, CI 14700 (czerwony), CI 42051 (niebieski), CI 47005 (żółty)

A jakie ciekawe rzeczy mamy w składzie :)
Przede wszystkim na początku silikon zmywalny wodą Dimethiconol i jego roślinny "zastępca" - Stearamidopropyl Dimethylamine. Zaraz potem są ekstrakty róży jerychońskiej (a dokładniej widliczki łuskowatej) i henny.  
Róża jerychońska, widliczka łuskowata; źródło: http://waynesword.palomar.edu/pljuly96.htm
Trehaloza jest cukrem, gromadzonym w tkankach właśnie takich roślin, tzw. zmartwychwstanek, jak widliczka łuskowata, sprzyja gromadzeniu zapasów wody. Podobnie jak trehaloza działa inny cukier obecny w składzie - maltodekstryna. Do tego mamy dwa kwasy hydroksylowe - glukonolakton (PHA) i mlekowy (AHA), który pewnie ze względu na swoje niskie stężenie głównie reguluje pH odżywki oraz glicerynę. Cały ten zaznaczony przeze mnie na niebiesko kompleks służy przede wszystkim nawilżeniu włosa. TEA-Dodecylbenzenesulfonate to składnik powierzchniowo czynny i nie wiem, jaką funkcję powinien w tym kosmetyku spełniać... Uwaga wrażliwcy na niekoniecznie przyjemne składniki, w tym unikany przeze mnie linalol. Swoją drogą, jestem ciekawa, jaki kolor miała odżywka przed dodaniem takiego spektrum barwników: czerwonego, niebieskiego i żółtego. Gotowa, sklepowa odżywka ma kolor biały w stronę beżu.

Recenzję mogłabym ograniczyć do trzech słów: bardzo przyjemna odżywka. Lubię jej zapach, który dość długo utrzymuje się na końcówkach i to, jak wygładza moje włosy. Trudno mi jest stwierdzić, czy rzeczywiście intensywnie nawilża, bo nie mam problemu z suchością włosów i choć czuję, że włosy są bardziej miękkie po jej użyciu, nie gwarantuję, że sprawdzi się u tych problematycznych. Jednak mnogość składników nawilżających pozwala mi podejrzewać, że jest duża szansa, że się sprawdzi :)
Odkąd wypróbowałam szampon Green Pharmacy z dziegciem brzozowym i cynkiem, podejrzewam, że to ekstrakt henny odpowiada za moje rudawe refleksy. Cóż poradzę, po prostu lubię hennę ;)
Na koniec recenzji ciekawostka: zauważyłam, że po nałożeniu odżywki na włosy (nie za blisko skóry głowy), zanim dotknę dłońmi skóry głowy, żeby odżywkę zmyć, muszę umyć ręce mydłem. Podejrzewam, że to w obawie przed kontaktem z linalolem. Dziwny ze mnie człek czasem ;)

Jak tam u Was, drogie studentki, sesja? U mnie na szczęście koniec :)

I jeszcze zupełny off-top: jeśli lubicie czytać e-booki, a ostatnio nie macie czego czytać, to na stronie http://bookrage.org/ jeszcze przez 4 dni można zakupić pakiet e-booków Zbrodnia doskonała, przy czym same możecie ustalić cenę, jaką zapłacicie za ten pakiet. Ja już swoje e-booki kupiłam ;)

12 komentarzy:

  1. chyba nigdy nie miałam ani szamponu ani odżywki timotei

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaciekawiłaś mnie tą odżywką ;) nie miałam nic z tej firmy .

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam szampon z tej serii - nie jest taki zły ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po nieudanej przygodzie z Bingo Spa z keratyną i jedwabiem, a wcześniej równie nieudanej przygodzie z biovaxem do włosów suchych, które to wysuszyły i spuszyły moje wysokoporowate włosy, zakupiłam wersję z olejkiem avocado. Niestety, odżywka całkowicie zawiodła. Nie tylko nie nawilżyła włosów, ale je spuszyła i przesuszyła. Szkoda, bo zapach naprawdę śliczny i długo się utrzymuje. Kolejny nieudany kosmetyk do kolekcji. Ania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również miałam wersję z avocado i moje wysokoporowate ją polubiły, jednak warunkiem było wcześniejsze olejowanie:)

      Usuń
    2. Probowałam z olejowaniem i też nie zadzialała. Chyba nie polubię się jednak z Timoteiem.Więcej próbować nie warto.

      Usuń
  5. to moja ulubiona b/s :D kocham ten zapach ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. ja mam uraz do tej marki ;p i nie kupię choćby zrobili serię ze złotem;p

    OdpowiedzUsuń
  7. szampony z serii Organic Delight są dobre :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dwa niezmiernie odkrywcze patenty na ustawianie butelek do gory nogami:

    1. Wstawienie butelki w kubek (np. plastikowy)
    2. Przymocowanie butelki dogorynoznej do dowolnej butelki dodolonoznej gumka recepturka.

    Et voilà! :)

    OdpowiedzUsuń