Witajcie :)
Dawno mnie tu nie było, ale nie martwcie się, pamiętam jeszcze, że mam bloga i że wypadałoby od czasu do czasu coś skrobnąć ;)
Dziś trochę o tym, jakie jest i co lubi włosie moje. W określeniu typu, a dokładniej porowatości włosia, pomógł mi bardzo wpis Wiedźmy, której padłabym do stóp, gdybym nie obawiała się oberwania miotłą po głowie ;)
Tak, łatwo się już domyślić, że włosie bardzo niskoporowate jest.
Czym się to u mnie objawia?
Przede wszystkim tym, że nie pozwalają się ułożyć. Nie i już. I choćbym spała w papilotach, przypalała włosie lokówką, odmawiała modły, loczki będą... przez jakąś godzinę ;)
Udało mi się uwiecznić moment, w których końcówki lekko się zakręciły. Zrobiłam w zasadzie dwa zdjęcia, w odstępie około pół godziny - na drugim skrętu już nie było. Pierwsze prezentowało się tak:
Aby otrzymać takie "loczki" musiałam jeszcze wilgotne włosy związać w ciasny warkocz :P |
Przepraszam za jakość zdjęcia, robione na szybko, żeby zdążyć uchwycić efekt ;)
Druga rzecz - nie przepadają za zmianą koloru. Kiedyś zachciałam mieć włosy ciemniejsze, taką czekoladę, może nawet czerń. Po wypróbowaniu kilku szamponetek i wmawianiu sobie, że różnokolorowy łupież jest naprawdę fajny, włosie uległo i kolor złapało. Po kilku myciach kolor został oddany, choć nie do końca. Jak na początku miałam na głowie granatową czerń, tak później królował fiolet. Dość długo królował :)
Nie próbowałam farb, bo nie chcę ryzykować, że skóra głowy zareaguje czymś ciekawszym niż wielokolorowy (granat rulez!) łupież.
Spokojnie, zdjęcia nie będzie :P
Włosie nie przepada za upinaniem. Nie lubi być więzione przez gumeczki czy spineczki. Woli sobie malowniczo wyłazić i wystawać, bo tak. Nieważne, co zrobię, po kilkunastu minutach bądź kilku godzinach fryz trza poprawić. Jako tako w ryzach trzyma je jedynie lakier do włosów... Ale co to za włosy, w które można odpukać? :P
Skóra głowy też nie lubi lakieru, stąd wolę proste, łatwe w wykonaniu fryzury, które dość szybko można wykonać na nowo :)
I coś, o czym pisałam już wcześniej - włosie lubi kaprysić, a do pionu stawia je mycie szamponem z SLESami albo nawet SLSami. Włosy o niskiej porowatości bardzo trudno jest uszkodzić, ze względu na to, że łuska włosa ściśle przylega do siebie, tworząc coś w rodzaju tarczy. Z tego samego powodu trudniej jest je nawilżyć - również trzeba manipulować łuską, odpowiednio traktując włosy, by ją otworzyć lub zamknąć (co Wiedźma bardzo dokładnie wyjaśniła). Dlatego też włosie nie przepada za dużą ilością dobroci nań nałożonych. Ostatnio stosuję wręcz pielęgnację minimum - jak leczniczy szampon, to odżywka bądź maska, jak delikatny szampon, to do zmywania leczniczych mazideł* :)
I muszę przyznać, że się sprawdza :)
Włosy o niskiej porowatości długo schną. Trudno je zmoczyć, ale też trudno wysuszyć. Ja swoje włosie odciskam kilka razy w ręcznik, a i tak moczy mi koszulkę. Po lekturze Wiedźmowego posta postanowiłam trochę z łuską włosa poeksperymentować i po zmyciu resztek szamponu, masek czy odżywek, spłukuję włosy zimną wodą. I muszę przyznać, że włosie jeszcze bardziej błyszczy! :)
Teraz chwilka dla samooceny: szłam dziś na dworzec z rozpuszczonymi włosami, powiewającymi sobie na wietrze i co chwila ktoś na moje włosie zerkał (rozglądałam się, tak! :P)
*o, zauważyłyście gwiazdkę? ;)
Zamówiłam kilka półproduktów do stworzenia mazidła z kwasem salicylowym na skórę głowy. Mam zamiar zastąpić nią oliwkę Salicylol. Zdam relację z testów, nie omieszkam też pochwalić się, kiedy otrzymam przesyłkę ;)
hm, moje też wypada niskoporowo, ale nie mam jakichkolwiek problemów z przetłuszczaniem- a właścicielki niskoporowców na to właśnie sie często skarżą.. Kręcone zawsze muszą być inne:D
OdpowiedzUsuńMam proste i myję co 3 dni ;).
UsuńHmm po tym opisie sama się zastanawiam czy nie mam przez przypadek niskoporowatych włosów. Schną mi zawsze dłuuugo, nawet jak raz na jakiś czas je suszarką traktuję (zimą of kołrs) to zajmuje mi to zbyt długo. No i z tym układaniem mam to samo, jak sama chcę coś ułożyć to za przeproszeniem wychodzi z tego wielka dupa ;) Ale jak nie chcę to się cwane układają tak jak ja tego nie chcę :] Choć mam długie i grube włosy to za cholerę warkocza nie mogę sama zrobić (podkreślam sama, z pomocą 3 i 4 ręki jakoś ujdzie, ale też nie na za długo) wszystko mi się wyślizguje i wypada. Niby nie powinnam narzekać, że mam takie gładkie, śliskie włosy no ale hoduje je też po to żeby fajne rzeczy z nich robić a tu nico..
OdpowiedzUsuńMnie też ten opis wygląda na opis włosów niskoporowatych :)
UsuńJa warkocz robię na lekko wilgotnych bądź potraktowanych olejem/oliwką włosach, wtedy bardziej dają się układać :)
Oj ja nie mam siły do półproduktów hehe
OdpowiedzUsuńNa łojotokową skórę ja stosowałam Sufrin, preparat siarkowy. 2x dziennie przez około 4 miesięcy i problem zażegnałam :-) Proponuje poczytać o właściwościach siarki. OLCIA!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę :)
UsuńMoja skóra głowy po jakimś czasie przyzwyczaja się do substancji aktywnych, jak właśnie siarka i trzeba szukać czegoś innego...
Trzymam kciuki za owocne poszukiwania! :-)
OdpowiedzUsuń