Nie masz planu na notkę? Zajrzyj do lodówki!
A w lodówce znalazłam ukręcony niegdyś krem z kwasem migdałowym, którego jednak nie używałam jakoś specjalnie systematycznie. Postanowiłam to zmienić i dać mu drugą szansę :)
KLIK |
I jak wrażenia?
Ano, pozytywnie :)
Przede wszystkim odkryłam, że podczas stosowania, na samym początku, wystąpił u mnie klasyczny, typowy wysyp. A ja, zamiast przeczekać, krem odstawiłam i zapomniałam. Teraz powrócił do łask, wysyp udało się przeżyć i obecnie jestem bardzo zadowolona z tegoż kremu.
Co do samego kremu - receptura jest trochę niedopracowana, miałam (i nie tylko ja) z nim ten problem, że się wziął i rozwarstwił. Uratowało go mieszadełko, a potem stosowanie się do zasady "Przed użyciem wstrząsnąć". Krem bardzo ładnie pachnie: ja tam wyczuwam różę i zieloną herbatę, ale moje chłopię marudzi, że pachnie jak mydło. Jest tłusty, nadaje się bardziej na noc i właśnie w taki sposób go używam.
Działanie?
A jakże!
Zauważyłam, że moje przebarwienia po trądziku zniknęły, a nowe niespodzianki pojawiają się bardzo sporadycznie, szczególnie przed okresem. Skóra jest gładsza i nawilżona. Pory są zauważalnie zmniejszone, a mój nos przestaje wyglądać jak truskawka :P
Działanie kremu jest wspomagane mydłem Alepp.
W planach mam:
- ukręcenie kolejnej porcji kremu z kwasem migdałowym,
- wykurzenie zaskórników za pomocą kremu z LHA,
- nawilżanie skóry (tu się waham czy wybrać serum z e-naturalne czy krem nawilżający z ZSK)
- i nietwarzowo: znaleźć odżywkę do mycia włosów na zimę.
Poza tym utwierdzam się w przekonaniu, że czytanie składów kosmetyków to zło. Kiedyś kupowałam co chciałam, a teraz nagle zaczęłam wszystko analizować i w efekcie nie kupuję nic, a kręcę swoje kosmetyki.
Co ze mnie wyrosło!?
niestety nie mam idealnej cery i ratuuję sie antybiotykami;<
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,zapraszam!;)
Też podjęłam walkę z zaskórnikami- stosuję artylerię kwasu LHA z retinolem (czystym,ale w minimalnym stężeniu 0,16%-czyli prawie nic). Od pierwszego użycia było widać efekty-cera zaczyna się stopniowo oczyszczać,na szczęście nie gwałtownie:)
OdpowiedzUsuńA co do czytania i kręcenia, to też zadaje sobie to pytanie... Z drugiej strony kosmetyki które mi nie pasują, np detergentowe zmieniam na mydło w płynie(dolewam oleju,wody lub naparu, gliceryna i tadaaam!);)
Więc w sumie nie mamy się czym przejmować, jesteśmy po prostu praktyczne:)
ja czytam składy raczej na oko, nie znam wszystkich nazw dokładnie. Ale widzę paraben, parfum na 3 miejscu, gdzie ekstrakt z rozy jest daleko w tyle, to wybieram te z lepszymi składami. Do tego mam ułatwienie, że kupuję to co polecają na blogach z dobrym składem to sama nie wczuwam się dokładnie:)
OdpowiedzUsuńNie kupuję testowanych na zwierzętach to połowa sklepu odpada, tylko te z dobrym składem i już się robi 1/4 sklepu. JA się cieszę z tego:) Mniej wydam, bo mniej mnie będzie kusić.
Chciałabym robić własne kremy ale się boję, łatwo coś pokręcić, dać za dużo i może wyjść źle.
Moja skóra też bardzo lubi kwas migdałowy, do wykurzenia zaskórników używam szmatki z mikrofibry a najlepszy nawilżacz dla mnie to frakcja sojowa ;)
OdpowiedzUsuńTeż musze sobie cos ukręcić :D
OdpowiedzUsuńU mnie nowo ukręcony tonik z kwasem jabłkowym już działa cuda mimo krótkiego stosowania (tydzień), właściwie każdego dnia widzę poprawę. Poza tym krem z kwasem na noc, micel, maseczki glinkowe i algowe i hektolitry nawilżających filtrów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
Jak bym czytała o sobie (ostatnie wersy o kosmetykach) ale chyba każda tak ma po wsiąknięciu w blogi i fora urodowe;) Ale straszne jest to gdy pomyślę ile lat mimo, że uważałam się za krytyczną i samodzielnie myślącą osobę dawałam się naciągać reklamom, robiłam ogromne błędy w efekcie moje włosy i skóra są w opłakanym stanie i dopiero teraz uczę się na nowo jak je pielęgnować( i daje to efekty;) Internet to jednak skarb;)
OdpowiedzUsuń