Wielokrotnie już na tym blogu pisałam, że najważniejsze w pielęgnacji skóry głowy dotkniętej ŁZS są: złuszczanie, nawilżanie, oczyszczanie i działanie przeciwgrzybicze. Wychodzi więc na to, że taka typowa pielęgnacja składa się z kilku etapów. Co jednak, jeśli chcemy kilka z tych etapów połączyć, gdyż nie mamy zbyt dużo czasu, a skóra głowy wygląda gorzej niż zazwyczaj?
Jak wyglądał mój problem?
Głównym problemem była łuska. Duże ilości łuski. Oczywiście złuszczałam i złuszczałam, aż w końcu uderzyła mnie myśl: "A może ta łuska jest spowodowana suchością skóry głowy?". Rzeczywiście, przez dłuższy czas używałam w zasadzie tylko jednego szamponu, NaturVital do włosów przetłuszczających się, ze SLeSem w składzie. Żadnych masek ani nawet odżywek. Od razu widać, że nawilżania brak.
Obmyśliłam więc plan. Tradycyjnie, etap złuszczania poprzedzał mycie włosów. Dałam skórze odpocząć od Cerkogelu i stworzyłam miksturę złuszczającą na bazie oleju kokosowego i kwasu salicylowego. Jednak zastanawiałam się, jak zaplanować nawilżanie. Pamiętałam, co działo się, jeśli na skórze pozostawiłam choć odrobinę maski bądź odżywki. Nawilżanie musiało więc odbyć się również przed myciem włosów.
I tu objawił się mój strategiczny geniusz ;)
Niewielką ilość mikstury złuszczającej nałożyłam na skórę głowy wacikiem. Włosy związałam na czubku głowy i pozostawiłam tak na około godzinę. Przez ten czas łuska miała odkleić się od mojej umęczonej skóry głowy, pozwalając na jej późniejsze nawilżenie w dalszym etapie. Uważam, że jakiekolwiek działania mające na celu pozbycie się ŁZS bez wcześniejszego złuszczenia nadmiarowego naskórka (o ile jest na skórze obecny) są bardzo mało efektywne. I równie mało efektowne.
Następnie złuszczoną już skórę głowy potraktowałam miksturą nawilżającą: 4 porcje maski do włosów (zastanawiałam się nad emolientową, jednak wybrałam coś lżejszego: maskę glinianą Domowe Recepty), wzbogacone porcją gliceryny i porcją panthenolu. Wybrałam dodatek humektantów zamiast emolientów, ponieważ chciałam to nawilżenie skórze dostarczyć. Emolienty zabezpieczyłyby skórę przed utratą nawilżenia, jednak uznałam, że nawilżenie jest tak słabe, że zabezpieczanie go nie dałoby pożądanych rezultatów. Maskę z dodatkami wtarłam w naolejowaną skórę głowy (dlatego tak ważne było, żeby oleju było mało) i tym razem schowałam włosy pod czepkiem i ręcznikiem na godzinę.
Po upływie godziny zmyłam oba mazidła szamponem NaturVital.
Po każdym złuszczaniu jestem zadowolona z tego, że we włosach jest sporo łuski. Wolę ją mieć we włosach niż na głowie. Tym razem łuski było naprawdę dużo, w dodatku była to łuska mniej więcej wielkości paznokcia małego palca. Jednak najważniejszy był efekt, a ten był naprawdę zadowalający. Wystarczy napisać, że przez dwa dni miałam zupełny spokój z łuską, swędzeniem, podrażnieniem czy nawet przykrym zapachem. I co najlepsze - po dwóch dniach od eksperymentu nie pamiętałam o tym, że muszę umyć włosy! A zazwyczaj skóra głowy sama mi o tym przypomina delikatnym swędzeniem.
Jeśli macie jakieś swoje domowe sposoby na taką pielęgnację 2w1 - podzielcie się w komentarzach!
Ja jak narazie sotosuje tylko clotrimazol i szampon ziaja-oliwkowy. Tez doszlam do wniosku ze samo zluszczenei nei przynosi efektow u mnie po wszelkich szmapopnach przeciwlupiezopwych itp bylo jeszcze gorzej az odkrylam wlasnie ziaje ktora daj mi ukojenie i naprawde nie jest zle :)
OdpowiedzUsuńPrzydatny post, właśnie testuję Twój sposób :) Też ostatnio skupiałam się głównie na złuszczaniu, ale co z tego, skoro skóra była przesuszona na wiór:(
OdpowiedzUsuńCzy nie chciałabyś mi stworzyć odpłatnie mikstury zluszczajacej? :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi przykro, ale nie zajmuję się odpłatnym tworzeniem kosmetyków :)
UsuńA gdzie kupić kwas salicylowy? W jakich proporcjach z olejem?
OdpowiedzUsuńW Internecie :) Np. na e-naturalne.pl, zrobsobiekrem.pl, mazidla.pl itd :)
UsuńDla mnie optymalne było 5% kwasu w oleju.
Czyli najpierw zluszczanie, potem nawilżanie np. Olejem i potem mycie?
OdpowiedzUsuńW zasadzie olej sam z siebie działa na łuskę złuszczająco. Jeśli złuszczam łuskę jakimś nie-olejem, to do nawilżania używam maski do włosów. Jeśli złuszczam olejem/oliwką z kwasem salicylowym, wtedy albo nawilżanie pomijam, albo na ostatnie 30 minut z olejem na głowie dokładam jeszcze maskę. Plusem tego ostatniego rozwiązania jest to, że olej wtedy się dużo łatwiej zmywa :)
UsuńMam pytanie: zaczęłam tak jak pisałaś godzinę przed myciem nakładać olej kokosowy na włosy, potem maseczkę i potem myję szamponem dopiero (w moim przypadku to Pharmaceris do łzs). Działa świetnie, niestety strasznie wypadają mi po tym olejowaniu włosy, dosłownie garściami. Wiesz może co mogę zrobić? Bez złuszczania i nawilżania mam okropny łupież, ale boję się że jeśli będę to robić to niedługo nie zostanie mi za wiele włosów na głowie...
OdpowiedzUsuńSpróbuj z innym olejem albo zamiast oleju wypróbuj jakąś emulsję złuszczającą :)
Usuń