Nie ogarniam! No zupełnie nie ogarniam! - tak reaguję na większość sytuacji dotyczących mnie obecnie. Jeszcze do mnie nie dociera, że moje życie obróciło się o 180°; jestem 540km od domu, mieszkam z chłopakiem i szukam pracy. Na dodatek po dwóch dniach wysyłania CV mam trzy zaproszenia na rozmowy kwalifikacyjne i już rozpoczęłam praktyki w portalu internetowym związanym z biotechnologią - a więc w mojej branży!
wtorek, 24 czerwca 2014
niedziela, 8 czerwca 2014
Wizyta u endokrynologa (5): USG tarczycy
Choroby tarczycy to coraz częstszy temat do rozmów wśród moich znajomych, grono osób zaszczyconych tymże problemem coraz bardziej się powiększa. Strzelam, że gdyby zapytać przypadkowo spotkaną na ulicy osobę, miałaby w kręgu znajomych kogoś, kto również ma taki problem...
W środę wybrałam się na długo oczekiwane USG tarczycy. Zaczęło się od wielkiego zaskoczenia ze strony przychodni. Przybytek niedoli czynny jest od 7.30, a gabinet w którym wykonywane jest USG od ósmej. O godzinie ósmej chwytam za klamkę... a tam tłum! Okazało się, sądząc po ilości ludzi, którzy się tam zgromadzili, że gabinet otwarty był równo z otwarciem przychodni. Ustawiłam się w kolejkę, wciągnęłam brzuch i zamknęłam drzwi. W tym samym gabinecie, za pancernymi drzwiami prowadzi się RTG. RTG robi się od ręki w tempie błyskawicznym (szok! to na pewno moja przychodnia?!), zaś na USG "pani siądzie". Pani siadła i czekała aż tłum połamańców zrobi sobie zdjęcia. USG zaczęto wykonywać jak tylko w "poczekalni" pozostali tylko czekający na USG.