Kolejna automatyczna notka :)
Tym razem krótko i zwięźle na temat konsekwencji drapania.
1. Dlaczego się drapiemy?
Proste - drapiemy się, bo nas swędzi. Ale dlaczego nas swędzi? Ano dlatego, że drożdżaki balują. Drażnią skórę głowy wytwarzanymi metabolitami, przez co skóra wydziela więcej sebum. A drożdżakom w to graj - one żywią się łojem, więc szczęśliwie żyją sobie dalej. A przez to, że mamy na skórze więcej łoju niż zazwyczaj, włosy szybciej się przetłuszczają i pojawiają się płaty nadprogramowego naskórka - łuska.
2. Jak się drapiemy?
Z pozoru dziwne pytanie, ale potrzebne, by uświadomić sobie, jaką krzywdę sami sobie robimy poprzez drapanie. Nie będę się z Wami dzielić technikami drapania, bo nie o to tu chodzi :)
Chodzi o to, że drapiemy się w pewnym celu. Drapiemy się, by usunąć łuskę. A mechaniczne usuwanie łuski to coś, co drożdżaki lubią najbardziej.
3. Dlaczego nie usuwać łuski mechanicznie?
Odpowiem pytaniem - a dlaczego nie zdrapuje się strupów tylko pozwala się im samodzielnie odpaść? Ano po to, żeby - po pierwsze - nie została blizna, a po drugie, żeby nie spowodować kolejnego rozlewu krwi.
I z łuską jest tak samo - mechaniczne zdrapanie powoduje uwolnienie się tego spod niej tego łoju i balujących w nim drożdżaków i rozlanie się na większą powierzchnię skóry.I nie muszę chyba wspominać o tym, że wiąże się to też z pojawieniem się zapaszku...
Uwaga dla osób namiętnie peelingujących swoją skórę głowy - zanim zdrapiecie nadmiar naskórka, nałóżcie jakieś nawilżające-zmiękczające mazidło. Może to być olej (niech się drożdżaki przed eksmisją pławią w luksusach), może też być żel albo maść ze środkiem keratolitycznym, jak np. mocznik czy kwas salicylowy. Potem szorujcie się do woli :)
4. Jakie są skutki drapania?
Poza wspomnianymi przeze mnie już bliznami i rozlewaniem się mazi z drożdżakami na dalsze fragmenty skóry, jest jeszcze jeden aspekt: wypadanie włosów. Nadmiar łoju, jak wiadomo, gromadzi się w mieszkach włosowych. skutecznie blokując dostęp powietrza i "dusząc" cebulki włosów. To jedna z przyczyn wypadania włosów. Drugą - jak się już pewnie domyślacie, jest drapanie. Drapiąc, zrywamy sobie ten nadmiarowy naskórek i przyklejony doń łój, który przecież też oblepia włosy. Dlatego też "ściąganie" czy "wydłubywanie" takich fragmentów łuski kończy się tym, że poza naszą "zdobyczą" wyciągniemy też i włos. Albo kilka. Tak więc - nie radzę...
5. Jak się nie drapać?
Popełniłam kiedyś o tym notkę. Wszystko sprowadza się do tego, by mieć zajęte ręce, a jeśli nie, to pilnować, w jakim miejscu się one znajdują i dlaczego jest to akurat skóra głowy. Sama łapię się na tym, że nawet jeśli moja skóra głowy jest czysta, ręce same szukają zajęcia, przeszukując każdy jej kawałek.
Ostatnio też zauważyłam u siebie takie dziwne napięcie, które opuszcza mnie, jeśli pod paznokciem poczuję krew. Dlatego paznokcie obcinam naprawdę na krótko i staram się mieć pod ręką tonik z kwasem salicylowym, żeby zamiast się zdrapać, łuskę rozmiękczyć. (Wtedy przynajmniej nie mam tak potężnych wyrzutów sumienia jak po zwyczajnym drapaniu "na sucho"...)
Dla namiętnie drapiących skórę głowy wzrokowców - obrazek:
źródło |
Tak więc dbajcie o swoją skórę głowy, jeśli nie chcecie jej później zdejmować płatami ;)