Przeglądając ostatnio internety napotkałam się na artykuł o linalolu. Dowiedziałam się, że występuje on w olejkach eterycznych i że jest dodawany do wielu kosmetyków, w tym mydeł, szamponów i odżywek. I że może wywoływać alergie, jeśli zostanie utleniony...
Około 5 - 7% społeczeństwa na utleniony linalol reaguje alergicznie - podrażnieniami, swędzeniem, zmianami skórnymi.
Gwoli uzupełnienia: linalol jest dodawany do kosmetyków, ponieważ jest to nienasycony alkohol alifatyczny, należący do terpenów, czyli grupy związków aromatycznych o silnych właściwościach antyseptycznych. Nie pozwala na rozwój drobnoustrojów w kosmetyku.
Mam to szczęście, że moja skóra głowy reaguje alergicznie na linalol. W połączeniu z ŁZS daje to mieszankę wręcz wybuchową ;)
Ale nie będę teraz pisać o tym, jak moja skóra głowy reaguje na linalol. Odniosę się do tego, co we wspomnianym artykule poradzono, by do reakcji alergicznej nie dopuścić.
Rada brzmi: "Aby zminimalizować ryzyko utleniania się linalolu, trzeba kupować małe
opakowania mydła i płynów kąpielowych oraz systematycznie zamykać je po
użyciu".
Po kliknięciu, schemat powiększy się. |
Załóżmy, że na obrazku powyżej mamy opakowanie kosmetyku z linalolem. Ja - z wiadomych przyczyn - takowego nie mam, posiłkowałam się więc wysoce estetyczną buteleczką balsamu do włosów Joanny. Mam nadzieję, że wybaczycie mi taką reklamę ;)
Po przydługawym wstępie, wyjaśnienia. Jeśli opakowanie jest szczelnie, fabrycznie zamknięte, powietrze nie dostaje się do niego. Jednak już z pierwszym otworzeniem, do kosmetyku dostaje się tlen. No a że tlen reaktywny, będzie utleniał. I ten nieszczęsny linalol nam utleni.
Oczywiście, producent może zadbać o potencjalnego konsumenta i dodać do kosmetyku składniki, zapobiegające utlenianiu się linalolu. Okej, chwała mu za to. To rozwiązanie wydaje mi się bardziej skuteczne, niż rada o systematycznym zamykaniu kosmetyków po użyciu.
Niestety, w artykule nie zostały wymienione takie składniki.
A co jeśli tych składników, hamujących aktywność tlenu, producent nie doda?
Czy warto jest kupować kosmetyk z potencjalnym alergenem i wierzyć w to, że zamykanie opakowania zapobiegnie utlenianiu linalolu? Przecież powietrze wciąż będzie w opakowaniu i nawet jeśli kolejne warstwy kosmetyku będą izolować tlen od linalolu, ten zawarty w wyższych - mających kontakt z powietrzem - linalol i tak się utleni. Wymieszać? Wpuścimy tlen dalej, w głąb kosmetyku...
Jaki jest sens używać kosmetyku, który zawiera potencjalny alergen...? Znając przy tym możliwości i swoją reakcję na ten alergen?
Dla mnie jest to śmieszne. Śmieszne i jednocześnie trochę straszne, bo a nuż ktoś w to uwierzy i pełen wiary w to, że "nie uczuli, bo przecież zaraz zamknę opakowanie" kupi produkt. I prawdopodobnie zrobi sobie tym samym krzywdę.
Jeśli macie uczulenie na linalol, lepiej zwyczajnie unikajcie kosmetyków z nim w składzie, zamiast wierzyć we wszystko, co przeczytacie w internetach.
Albo zainwestujcie w opakowania z próżniowym zamknięciem, które skutecznie wyssie tlen z opakowania. I wtedy systematyczne zamykanie pomoże.
Trzymajcie się ;)
nie wiedzialam ze tak dziala linalol
OdpowiedzUsuńNie na wszystkich, tylko na tych uczulonych.
UsuńPoza tym, jest stosowany w kosmetykach ze względu na działanie antyseptyczne, przeciwdziała rozwojowi bakterii w kosmetyku :)
Druga sprawa, że najczęściej jednak nie wypełnia się kosmetyków maksymalnie więc w butelce znajduje się i tak powietrze, juz od samego początku. Dlatego masz rację, jeśli sie jest uczulonym to nie ma co wierzyć w bajki,że szybkie zamykanie pomoże :D
OdpowiedzUsuńA może to "fabrycznie pakowane" powietrze jakie lepsze jest niż to "tradycyjne"? :P
Usuńmoim zdaniem jest lepsze, bo w końcu kosmetyk ma długą datę ważności, dopóki stoi zamknięty - dopiero po otwarciu czas jego przydatności do użycia ulega skróceniu;)
UsuńPod warunkiem, że jest opakowane szczelnie owinięte jakąś denerwującą przy otwieraniu folijką - tu się zgodzę :)
Usuńznaczy, ja się nie znam;)
Usuńale ogólnie produkty zapakowane fabrycznie mają jakąś tam długą datę ważności, a po otwarciu można je przechowywać np. tylko dwa dni i to w lodówce. stąd też mój poprzedni komentarz:P
Rozumiem :)
UsuńO!
OdpowiedzUsuńMoże to wyjaśnia mój syndrom "połowy opakowania"? Od lat kosmetyki do włosów zużywam do połowy opakowania, potem zaczynają gryźć
Najwyraźniej zamykasz w opakowaniu zbyt dużo tlenu i zbyt dużo *składnika X* się utlenia ;)
UsuńA poważnie - niektóre składniki nabierają działania alergizującego dopiero w wyższym stężeniu. Może następnym razem przelej sobie kosmetyk do kilku różnych pojemników? :)
mi osobiście ten składnik nie przeszkadza. Ale jeśli komuś robi krzywdę, a ten ktos nie chce zrezygnować z jakiegoś konkretnego kosmetyku, to może pomogłyby pojemniki typu airless? Na zsk są takowe, tylko chyba o małych pojemnościach.
OdpowiedzUsuńPojemniczek wygląda ciekawie, może nawet miałby szansę się sprawdzić u tych, którzy podobnie jak Wiedźma cierpią na "syndrom połowy opakowania".
UsuńMnie niestety wysypuje już po pierwszym użyciu kosmetyku... :/
Kolejny przykład tego, jak firmy robią nas w balona :/ gorzej, że może to się skończyć nieprzyjemnie.
OdpowiedzUsuńDzięki, mimo że problem mnie nie dotyczy, lubię się dokształcać ;)
Nie ma za co :)
UsuńZobaczyłam taki "kwiatek" na czyimś blogu, poszperałam w necie i znalazłam kilka(!) artykułów z taką właśnie "poradą".
ale ciekawe informacje - przyznam sie szczerz ze pierwsze o tym slysze ....nie wiedzialam ze tak dziala linalol- chodzi mi o tych uczulonych na niego.... pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńwogole bardzo ciekawy blog!!!! - jesli moj tez Ci sie spodoba to proponuje obustronne obserwowanie- bedzie mi niezmiernie milo :) pa:)
ja dopiero uczę się rozpoznawać składniki, które mi nie służą, więc i na linalol zwrócę uwagę :)
OdpowiedzUsuń