Oto nadeszła chwila, gdy kulisy tajemniczego eksperymentu zostaną ujawnione... ;)
Olej kokosowy to w moim mieście towar deficytowy. Nie mam tutaj żadnego sklepu pro-eko ani nawet porządnego sklepu zielarskiego. W jednym z osiedlowych sklepików spożywczych mignął mi słoiczek z jakimś białym "czymś", jednak nie miałam czasu się temu "czemuś" przyjrzeć.
Dopiero niedawno udało mi się wrócić do tegoż sklepiku (nie żebym miała taki ogromny wybór, po prostu sklep jest na drugim końcu miasta, a ja zaganianam) i zanabyłam słoiczek :)
Olej kokosowy jest polecany wśród łojotokowców ze względu na swoje właściwości antybakteryjne, antywirusowe i antyseptyczne. Olej doskonale nawilża i odżywia skórę, ponoć usuwa łupież (szkoda, że nie napisano, jaki ten łupież...) no i oczywiście każda z nas już chyba słyszała o jego wpływie na kondycję włosów niskoporowatych - takich jak moje włosie :)
Olej przed użyciem wsadziłam do garnka z ciepłą wodą i czekałam aż trochę się rozpuści. Odlałam porcję do miseczki, dodałam szczyptę kwasu salicylowego i zamieszałam. Uzyskałam delikatnie mleczny olej, który potem nałożyłam na skórę głowy wacikiem, a na włosy za pomocą własnych palców. Kiedy już zużyłam całą porcję oleju, nie patrząc w lustro nałożyłam na głowę reklamówkę foliową (czepek uległ rozciągnięciu) i owinęłam ją ręcznikiem.
Po godzinie zmyłam przy użyciu szamponu Babydream, chyba trzy razy, bo bałam się, że po takiej ilości oleju, dwa mycia to będzie za mało.
Włosy już podczas mycia były... inne. Bardziej miękkie, gładsze, mięsiste i dociążone. Pozwoliłam im wyschnąć naturalnie, ale ciągle ich dotykałam. Nie mogłam się nadziwić, że są takie miękkie! I jakieś takie... Już po odsączeniu nadmiaru wody wydawały mi się bardziej sypkie :)
Tak wyglądają dziś - oczywiście wersja rozczochrana, bo tak :)
Kwas salicylowy jak zwykle sprawdził się dobrze. Łuska została usunięta niemal w całości, te niedobitki które się jeszcze utrzymują na skórze głowy, trzymają się bardzo słabo. Wystarczy przejechać w tym miejscu palcem (nie ma potrzeby dociskać, pocierać, podważać paznokciem czy drapać), a same odpadają.
Skóra nie swędzi, nie jest podrażniona, jest oczyszczona. Choć miałam w planach jeszcze wykonanie peelingu cukrowego, ale z tym poczekam do następnej sesji :)
Więcej na temat oleju kokosowego można przeczytać tutaj:
Super!! :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki :)
Teraz już można komentować? Wydaje mi się, że lepiej, żebyś nie zostawiała oleju na skórze, nie wcierała go między myciami. Tak jest dobrze.
A włoski ładnie wyglądają :) i też pamiętam to wrażenie po pierwszym nałożeniu kokoska :D szkoda że już się moim przejadł i nie chce się wchłaniać
Można komentować, czyżby były jakieś problemy?
UsuńNałożyłam olej na skórę, bo się wręcz domagała mocniejszego złuszczenia, po prostu MUSIAŁAM. A że rycynowy już mi się znudził, a ten dziwoląg stał w lodówce, to poeksperymentowałam :)
Godzina to chyba nie jest jakoś specjalnie dużo :)
A bo nie chciałaś zdradzić pomysłu żeby nikt się nie sugerował :)
UsuńNie pamiętam dokładnie więc nie chcę namotać... amerykański blog typu Naturally Curly pisał, żeby uważać na oleje z dużą dawką KT podobnego do sebum, właśnie nie pamiętam czy to chodziło o oleinowy czy laurynowy, czy szczególnie o kokosa czy ogólnie oleje - bo tym się grzybki żywią.
Obiecuję że jak znajdę to dam linka
http://www.thenaturalhavenbloom.com/2012/04/calp-matters-treating-dandruff-and.html
Usuńogólnie dobry blog :) dzięki Tobie sobie o nim przypomniałam i zanurkuję w nim dokładniej :D
Z kolei tutaj: http://mydlarnia-tuli.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=204&Itemid=113 znalazłam informację, że w oleju rycynowym i kokosowym jest niska zawartość kwasu oleinowego... I teraz mam mętlik w głowie :(
UsuńMam olej kokosowy, ale chyba jakąś podróbę, bo średni jest. Muszę jeszcze poszukać :)
OdpowiedzUsuńa ile tego kwasu salicylowego wsypałaś? na oko? i czy go jakoś rozrabiałaś? i jakiej firmy jest ten olej kokosowy?:D
OdpowiedzUsuńNa oko, bo i oleju miałam mało :)
UsuńOlej jest firmy "spożywczak na rogu", na etykietce ma napisane Biofuturo :)
Miałam ten sam olej :D mój pierwszy :D zrobił swoje :)
Usuńu mnie się nie sprawdza, bo mam wysokoporowate włosy
OdpowiedzUsuńja równiez;)
UsuńOooo, ja właśnie zmyłam po całej nocy kokosowy :) a ŁZSowa też jestem i nawet nie wiedziałam, że dla nas jest on polecany, po prostu go lubię bo żem też niskoporowata..
OdpowiedzUsuńNie mogę oleju kokosowego nakładać na skórę, zaraz mam gule :/
OdpowiedzUsuńMoje włosy swego czasu kochały kokosowy, teraz trochę od niego odpowczywam, bo nie dawał już u mnie świetnych efektów.
OdpowiedzUsuńZa to nawilżam nim nogi :) Nic nie daje mi takiej gładkiej i miękkiej skóry.
Na pięty też super działa :)
UsuńŁadne włoski. ;)
OdpowiedzUsuńNo i kokos przyjemniej się nakłada niż rycyna :) Bałabym się olej kwasem salicylowym dodać do oleju stosowanego na włosy. Na skórę głowy często stosuję :)
OdpowiedzUsuńhmmm nie przypuszczałam, ze olej kokosowy może mieć tak rewelacyjny wpływ na włosy ;) będę musiała go sprawdzić u siebie.
OdpowiedzUsuńja ten olej kupuje w internetowym sklepie Swojska Piwniczka cena jest przystępna i produkt działa jak należy również jeśli chodzi np. opalanie latem a na jesień pozostałe po lecie przebarwienia na skurze
OdpowiedzUsuńPo kolejnej nieprzespanej nocy z powodu świądu głowy znalazłam tego bloga. Zrobiłam zakupy (oleje, olejki) i czekam na ulgę. Jestem juz tak zmęczona, lekarz mi nie pomógł, tony niepotrzebnych leków.....Dzięki za bloga!!!
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia z usuwania swędzenia i łupieżu olejem kokosowym i kwasem salicylowym na dłuższą metę? Potrzebuję w koncu ulgi:-(
OdpowiedzUsuńJest dobrze :)
UsuńDo zestawu olej + kwas salicylowy dodałabym jeszcze, już po olejowaniu i myciu włosów maść przeciwgrzybiczą, np. Clotrimazolum.