W weekend postanowiłam poeksperymentować ze swoją skórą głowy. Pomimo mycia miałam wrażenie, że jest niedoczyszczona i ciągle towarzyszyła mi łuska. Z opowiadaniem o wynikach eksperymentu wolałam się wstrzymać do kolejnego mycia, stąd więc notka pojawia się dopiero teraz :)
Jak przebiegał eksperyment?
W czwartek stworzyłam mazidło, które nazwałam zdzierakiem. Inspiracją do jego powstania były Cerkogel i Squamax, preparaty złuszczające na skórę głowy z mocznikiem.
Skład mojego zdzieraka:
30% mocznika
5% gliceryny roślinnej
5% niacynamidu
10 kropli kwasu mlekowego
60% woda.
Przygotowałam sobie 30ml takiego mazidła (było płynne, następnym razem dodam jeszcze gumy ksantanowej żeby otrzymać żel; myślę, że pokombinuje też z proporcjami). Wystarczyło dokładnie na trzy dni stosowania :)
W czwartek też umyłam włosy szamponem Green Pharmacy z dziegciem, do którego dodałam kilka kropli mojego zdzieraka. Nałożyłam maskę, zabezpieczyłam końcówki i tyle.
W piątek wieczorem rozpoczął się eksperyment właściwy. Zdzierak nałożyłam na skórę głowy i wymasowałam dokładnie.
W sobotę rano szybko wymasowałam skórę głowy opuszkami palców, czując przy okazji, że część łuski opuszcza skórę głowy. Następnie znów nałożyłam zdzierak. Po każdej aplikacji myłam dokładnie ręce, jakoś nie chciałam, żeby złuszczyły mi się też paluchy :P
Włosy nie reagowały specjalnie na to, co działo się ze skórą głowy, poza tym że nieco się zmatowiły i spuszyły (ależ miałam wtedy gruby kucyk!). Bałam się reakcji skóry na glicerynę (wydawało mi się, że wcześniej mnie zapychała), ale na szczęście obyło się bez niepodziewajek :)
Procedura masażu i nakładania zdzieraka była taka sama aż do niedzieli po południu. Wtedy to postanowiłam eksperyment zakończyć, ale zakończenie to miało być "z przytupem" ;)
Jak wyglądał "przytup"?
Zwieńczeniem eksperymentu było niedzielne umycie głowy, również szamponem Green Pharmacy z dziegciem. za pierwszym razem miałam mały problem ze spienieniem szamponu, wydawało mi się też, że skóra jakby trochę piecze. Po zmyciu szamponu sięgnęłam po... cukier.
źródło: http://www.eioba.pl/a/1ulr/cukier |
Wystarczyła mi nieco ponad łyżeczka cukru, aby móc wykonać zabieg. Sypałam sobie małą ilość cukru na palce i ostrożnie masowałam skórę głowy. Zdążyłam zapomnieć jakie to dziwne uczucie, coś pomiędzy nieprzyjemnym zdrapywaniem łuski (w tych cięższych przypadkach też czuć takie drobinki pod palcami) a przyjemnym masażem. Szczególnie skupiłam się na skroniach i czubku głowy.
Nie miałam problemu ze spłukaniem cukru z głowy (ale część znalazłam na karku :P). Następnie umyłam włosy kolejny raz, tym razem z dodatkiem kilku kropli zdzieraka. Wymasowałam, odczekałam chwilę i spłukałam. Nie użyłam maski ani odżywki, jedynie zabezpieczyłam końcówki olejkami.
(Potem zakopałam się w książkach i dopiero dziś powróciłam do świata żywych.)
Jaki jest wynik mojego eksperymentu?
Byłam zachwycona już po spłukaniu resztek szamponu z głowy. Dawno nie miałam tak oczyszczonej skóry głowy. Dodatkowo na włosach zauważyłam sporo złuszczonej skóry - w tym wypadku bardzo mi się to podobało :)
Wczoraj umyłam głowę już bez tych wszystkich ceregieli - łuska nie powróciła! :)
Myślę, że raz na miesiąc będę taki zabieg powtarzać, po każdej zmianie szamponu też - wtedy będę mogła lepiej ocenić jego działanie. Wcześniej nie byłam przekonana do GP, teraz chyba dam mu drugą szansę ;)
Zauważyłam tylko, że głowę muszę myć częściej, co drugi dzień, rzadziej co trzeci. Może i to się zmieni po oczyszczeniu skóry :)
A jak Wy bawiłyście się w weekend? :)
Taki zmasowany atak;)
OdpowiedzUsuńMam pytanie a'propo tego szamponu z Green Pharmacy: czy on śmierdzi ?
OdpowiedzUsuńŚmierdzi.
UsuńJak dziegciowy Polytar miał dla mnie nawet znośny zapach, tak ten śmierdzi trampkiem.
Nie żartuj! Bardziej trampkowaty niż Polytar! No dla mnie zapach Polytaru też jest akceptowalny, nawet to, że zostaje na włosach (przynajmniej moich) mi nie przeszkadza.
UsuńPolytar pachniał dla mnie bardziej smołą, a chłopię moje upierało się, że jak sklep z butami. Green Pharmacy jeszcze nie wąchał, a dla mnie on naprawdę śmierdzi takim typowym, gumowatym, najtańszym trampkiem :)
UsuńAle zapach nie zostaje na włosach (a przynajmniej nie po maskach BingoSpa).
nie pozostawiłaś skórze żadnego wyboru, to była wojna! :P
OdpowiedzUsuńłał, ale atak! super, że podziałało :-) nie wiem, czy bym nałożyła kwas na skórę głowy, miałabym wrażenie, że włosy mi powypadają :-)
OdpowiedzUsuńNie takie rzeczy miałam na głowie i jakoś jeszcze mam włosy ;)
UsuńJa na razie walczę o to, żeby włosy myć do drugi dzień, a nie codziennie...Póki co jakoś mi się to udaje, ale mimo wszystko, jak trafia się wieczorne wyjście albo ważne spotkanie, to brakuje mi pewności, żeby nie umyć głowy częściej ;/ Ale i tak jest lepiej, myję głowę 3-5 razy w tygodniu a nie 7, jak to było kiedyś.
OdpowiedzUsuńale z Ciebie twardziel, trzymam kciuki,
OdpowiedzUsuńa tymczasem zapraszam do świątecznego Tagu :)
http://ochisabeelblog.blogspot.com/2012/12/swiateczny-tag.html
sprobuje twojego sposobu, jestem zalamana bo lekarz u ktorego sie lecze mowi ze mam lakki lojotok, a ja twierdze ze mocny i wlosy mi leca
OdpowiedzUsuńnarazie uzywam szamponu grantwat alterra, wcierki jantar, toniku wg Twojego przpisu, ale luska jest :(
A jak długo coś takiego można trzymać na skalpie?
OdpowiedzUsuńTrzymałam w sumie przez około dwa dni ;)
Usuńtrzymałam ten zdzierak, Czyli w sumie peeling na głowie? ni epodrażnił Cię? a co sądzisz o zastosowaniu zwykłego peelingu solnego do skóry głowy?
OdpowiedzUsuńNie, dobrze znam swoją głowę i byłam niemal pewna, że nic takiego się nie stanie. No i się nie stało :)
UsuńPeeling solny nie nadaje się do skóry podrażnionej, a już tym bardziej podrapanej, bo zaogni każdą rankę. Poza tym może wysuszyć skórę, a nie o to w tym chodzi :)
Wolę cukrowy peeling.
a czy peeling cukrowy nie będzie pożywką dla drożdżaków?
OdpowiedzUsuńNie, te drożdżaki są tłuszczożerne ;)
Usuń