Witajcie!
Trochę się naukowo na blogu zrobiło, a że ostatnich kilka dni poświęciłam na przekopywanie się przez materiały do seminarium o planowaniu doświadczeń, poświęcę temu zagadnieniu miejsce nawet na blogu (pracoholik ze mnie, a co!). Szczególnie chciałabym się skupić na czymś, co pewni mądrzy ludzie określili mianem "efektu badacza" :)
Planowanie doświadczenia
Z tego, co zaobserwowałam w blogosferze, inspiracji jest sporo: od kuracji ziołowych typu rozjaśnianie, przyciemnienie włosów, przez wypróbowywanie i polecanie określonych kosmetyków, olei, wcierek, po eksperymenty z kosmetykami własnej roboty. Czasem wystarczy mała iskierka, komuś zaświta jakiś pomysł wykorzystania właściwości jakiegoś zioła czy składnika kosmetycznego i postanowi swój pomysł wprowadzić w czyn. Te z Was, które czasem "coś sobie ukręcą" chyba dobrze wiedzą, o jakie uczucie mi chodzi :)
Gnamy więc co tchu w półproduktów, do apteki po zioła, bądź do drogerii po określony kosmetyk i... No cóż, nie zawsze się udaje. Dlaczego? Powód jest prosty i pewnie niektórym znany - brak nam wiedzy. To, że jakiś składnik zadziałał na jedną osobę w określony sposób, wcale jeszcze nie oznacza, że zadziała on tak u każdej z nas. Przykład z życia? Proszę bardzo: olej kokosowy. Niskoporowate włosy go uwielbiają, zaś wysokoporowate unikają jak mogą. A i od tej reguły zdarzają się wyjątki.
Czyli: zanim zabierzemy się za eksperymentowanie, lepiej usiąść do komputera :)
Pamiętamy o próbie alergicznej
Jeśli udało nam się zasięgnąć wiedzy i na horyzoncie nie widać żadnych (bądź znaczących) przeciwwskazań do wcielenia pomysłu w życie, zaczynamy eksperyment.
Testując określony półprodukt dobrze jest zaczynać eksperymenty od próby alergicznej, czyli najlepiej potraktować skórę (np. w zgięciu kolana, łokcia, na zewnętrznej części nadgarstka, za uchem) porcją, najlepiej zbliżoną do tej, jaką chcemy zastosować w eksperymencie. Jeśli po całym dniu (24h, przypominam), nie widać podrażnienia, nic nie swędzi, a skóra się nie łuszczy - możemy przejść do kolejnego kroku.
Eksperyment właściwy
Kręcimy mazidło, wylewamy na włosy płukankę bądź nakładamy na nie nową maskę albo myjemy je szamponem. Po aplikacji oczywiście z niecierpliwością czekamy na wyniki i...
Co to jest ten efekt badacza?
Dawno, dawno temu żył sobie koń o imieniu Hans. Hans był bystrym konikiem, potrafił dodawać, odejmować, mnożyć, dzielić, a nawet znał się na muzyce.
A przynajmniej takie sprawiał wrażenie.
Okazało się jednak, że Hans owszem jest bystry, ale z matmy i muzyki jest noga. Za każdym razem, kiedy zadawano mu wykonanie jakichś obliczeń, Hans wpatrywał się w pytającego, i jeśli pytający znał odpowiedź, Hans odpowiadał poprawnie. Nie, Hans nie potrafił czytać w ludzkich myślach.
Hans potrafił powiązać reakcje człowieka, badacza, z poprawną odpowiedzią. Przestawał stukać kopytem (bo tak właśnie porozumiewał się z ludźmi), wtedy, kiedy badacz uznał, że jeśli koń zna poprawną odpowiedź, więcej już nie stuknie. Jeśli koń się wahał, jedno spojrzenie na badacza wystarczyło, by wystukał prawidłową liczbę :)
źródło: Mądry Hans na wikipedii |
No dobrze, ale co ma Hans do naszych włosów?
Wbrew pozorom dużo :)
Jeśli przeprowadzamy na włosach jakiś eksperyment, oczekujemy konkretnych efektów. Mają być albo bardziej nawilżone, albo bardziej gładkie i milsze w dotyku, albo... No i kiedy po zakończonym eksperymencie udajemy się do lustra na ocenę wyników eksperymentu, możemy się troszeczkę zasugerować. Miały być miękkie? Macamy, gnieciemy, głaszczemy, gładzimy... No pewnie, że są! Eksperyment się powiódł!
A niekiedy na otrzymanie właściwych wyników jest jeszcze za wcześnie. Sama łapię się na tym, że po zjedzeniu kilku tabletek suplementu z niecierpliwością wyglądam przyrostu i poprawy stanu cery i paznokci. Każda poprawa oczywiście jest spowodowana właśnie tym specyfikiem, żadnym innym. Tak samo po wcierce natychmiast szukam wysypu babyhairów :)
A tu niestety, eksperyment wymaga nieco więcej czasu, a wynik może być spowodowany zupełnie czym innym. Dlatego badacze stosują kilka powtórzeń, na różnych próbach, najlepiej w jak najkrótszym czasie. Wtedy można odnaleźć pewne korelacje i nie pozwala się też innym czynnikom na wywieranie swojego wpływu.
A tak w telegraficznym skrócie?
Czasem to, co widzimy w lustrze po eksperymencie, nie musi wcale świadczyć o tym, że to ten określony czynnik tak podziałał.
Czasem ten Hans wcale nie jest mądry dlatego, że umie liczyć, a dlatego, że potrafi odczytywać ludzkie emocje.
Życzę Wam udanych eksperymentów ;)
Bardzo miło mi się czytało :-)
OdpowiedzUsuńNa szczęście dla mnie (na nieszczęście dla moich czytelników) nie działa na mnie efekt badacza. Wiele osób chciałoby wiedzieć jak działa jeden składnik. (np. dostałam kilka pytań, ile kilogramów schudłam przyjmując spirulinę. :D) czasem chciałabym nawet doświadczać efektów badacza, bo moje posty byłyby bardziej jednoznaczne, ludzie lubią czytać takie teksty, ba! sama takie wolę! Po siemieniu - babyhair, pokrzywa - hamulec wypadania, taka maska - gładkie, inna maska - nawilżone, itd... Tak byłoby prościej. A ja za każdym razem dodaję, że np. jednocześnie zmieniłam dietę, szampon, krem, wcierkę itd....
Już, tyle paplania o niczym :D Powinnam iść spać :D Dobranoc :-)
W życiu nie ma tak dobrze, żeby wszystko miało jedno działanie i u każdego takie samo ;)
Usuńtak, tylko ciężko wytłumaczyć to niektórym :-)
UsuńCzasem można odkryć coś naprawdę fajnego przez ''mody'' panujące na blogspocie ;-)Ja pewnie bez tego nigdy nie odkryłabym olejowania, metod naturalnej pielęgnacji, które całkowicie zmieniły moje włosy.
OdpowiedzUsuńNa mnie efekt badacza nie działa jakoś bardzo, np. dziś wypróbowałam skrobię ziemniaczaną do maski do włosów - ostatni hit - i wcale efektami nie byłam zachwycona ;) Mam nadzieję, że potrafię jednak z dystansem podchodzić do nowinek.
A pewnie, że można, ale czasem można się naciąć, albo robić coś, co nie ma logicznego wytłumaczenia. No, poza takim, że "wszyscy to robią i działa" ;)
UsuńDystans - jak zawsze powtarzam - to dobra i ważna rzecz :)
Historia z Hansem mnie rozwaliła - pasuje tu genialnie!
OdpowiedzUsuńTo prawda, że często sugerujemy się opisami tego, jakie dana kuracja ma dać efekty. Tego się chyba jednak nie da uniknąć. Zgadzam się z Tobą co do tego, że przed ocenianiem danej kuracji/pielęgnacji, trzeba sprawdzić ją możliwie długo. Ja na przykład teraz zaczęłam stosować nowy olej do włosów. Po dwóch aplikacjach włosy są przepiękne, ale przecież nie napiszę od razu recenzji oleju, oceniając go na szóstkę z plusem ;)
Bystrzak Hans strollował ludzi;) Co do eksperymentowania, to niezależnie od wyników lubię to uczucie odkrywania nowości (chociaż nie testuję wszystkiego co mi w ręce wpadnie) Obecnie jestem w fazie testowania lakierów do paznokci:)
OdpowiedzUsuńEfekt badacza, czy nie, grunt, ze jest ten efekt i dużo ciekawej zabawy... ;-)
OdpowiedzUsuńja tu palne jeszcze jedną uwagę, ze czasami nie sam efekt jest tak bardzo ważny, ale sam proces robienia czegoś, który będzie kolejnym doświadczeniem, przy najmniej ja tak mam - próbuję, czy dam radę ;)
OdpowiedzUsuńoch czasami bym chciała znowu postudiować, byle prac nie pisać :P
Haha świetny wpis :D
OdpowiedzUsuńProszę o więcej :)
Ja na pozytywny efekt musiałam czekać pół roku (olejowanie), a na negatywny (wysyp po tabletkach ze skrzypem i pokrzywą) - dwa dni. Hans - genialne imię.
OdpowiedzUsuńWspomniałam o Tobie w czymś w rodzaju tagu - liście ulubionych blogów ;)
http://puszyslawa.blogspot.com/2013/04/moje-ulubione-blogi.html