Dawno temu popełniłam wpis o kremie do stóp, który ukręciłam sobie sama według przepisu z ZSK (TU przepis, a TU notka). Dziś chciałabym napisać kilka słów o tym, jak przypadkiem udało mi się ten przepis zmodyfikować (naprawdę nie chciałam niczego zmieniać!) i o tym, jak krem działa na moje stopy :)
Zaczęło się oczywiście od tego, że krem się skończył, a ja odczułam potrzebę stworzenia kolejnego. W międzyczasie dostałam "zlecenie" na wykonanie kremu dla mamy, bo jej też się skończył.
Przygotowałam sobie przepisy, wzięłam swoje pudło z półproduktami, wyciągnęłam mieszadełko, wagę, wódkę, bagietkę i zlewki i przystąpiłam do dzieła. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że lanolina podstępnie wybyła! Nigdy specjalnie za nią nie przepadałam, bo kłopotliwe to to w przenoszeniu z opakowania do zlewki, gdyż zwykle najwięcej jej zostaje na łyżeczce bądź bagietce, albo... moich palcach. Wyskrobałam z pudełeczka resztki lanoliny i zaczęłam intensywnie rozmyślać...
Przy okazji okazało się, że wybyło również masło shea...
Z rozmyślań wyszła taka "baza":
3g masła shea,
12 ml oleju kokosowego
2g alkoholu cetylowego
2g MGS
Czyli w skrócie: wygrzebałam z opakowań resztki lanoliny i masła shea, resztę masła shea zastąpiłam olejem kokosowym, którego wlało mi się trochę za dużo i dosypałam ciut więcej MGSu.
Na szczęście składniki do fazy wodnej miałam w komplecie i tu już problemów nie było :)
Krem z taką fazą olejową ma konsystencję pianki, co mnie akurat nie przeszkadza, a nawet uważam to za zaletę. Dzięki temu kremu wyszło więcej i wydaje mi się, że jest bardziej wydajny. Aplikacja kremu też jest dla mnie przyjemniejsza, podoba mi się zarówno wydobywanie tej pianki ze słoiczka jak i późniejsze smarowanie. Myślę, że szybciej się wchłania. Działanie pozostało takie samo, nie mam mu nic do zarzucenia :)
Krem stosuję na pięty, które mają tendencję do rogowacenia. Bardzo dobrze je nawilża i ten stan utrzymuje się bardzo długo, w porównaniu z kremami, które stosowałam wcześniej. W dalszym ciągu uważam, że dla moich pięt jest idealny :)
Macie swój ulubiony krem do stóp? :)
O żesz. Masz alkohol cetylowy :) A myślałam, że to trudno dostać.
OdpowiedzUsuńA może trudno? :)
Możesz zamówić na stronie ZróbSobieKrem :)
UsuńA nie. Znalazłam :]
UsuńNo właśnie :)
Usuńzawsze latem moje stopy są w gorszej kondycji. Wysuszone dobrze, że nie pękają.
OdpowiedzUsuńMuszę o nie bardziej dbać. Dzięki za przepis. tylko lanoliny w domu nie mam.
chyba tez cos takiego ukręcę;p moje stópki to obecnie dno i rozpacz xd
OdpowiedzUsuńA ja tak zupełnie nie na temat... Dzięki Tobie i Twojej stronie zorientowałam się, że cierpię na łzs. Niestety moje włosy są słabe, cienkie i rzadkie, tym większy to dla mnie kłopot. Chętnie skorzystam z Twoich rad odnośnie pielęgnacji, ogółem przeczytałam już masę informacji na temat włosów. Jedna rzecz mnie zastanawia: na jednym z blogów wyczytałam, że cukier używany na włosach (m.in.w jogurtach) dokarmia drożdżaki i te inne paskudztwa, natomiast widziałam u Ciebie notkę o peelingu cukrem. Czy to się wzajemnie nie wyklucza?
OdpowiedzUsuńCukrowego peelingu nie trzymasz na głowie 10-20 minut, tylko zmywasz od razu jak zabieg zakończysz, niewiele drożdżaków tak nakarmisz. Możesz też spróbować peelingu solą, ale odradzam, jeśli jest szansa, że na głowie jest jakaś niewielka nawet ranka albo kawą, jeśli cukier Ci nie odpowiada :)
UsuńNa pewno zrobię taki krem, bo mój chłopak ma poważne problemy z piętami.
OdpowiedzUsuństopy też mam nieudane, nie ma wieczoru bym im odpuściła, teraz stosuje mazidło Gehwol
OdpowiedzUsuńWłaśnie sobie robię krem do stóp na maśle shea, ale pozostałe składniki mam inne. ;-) Chyba też się podzielę przepisem! Zainspirowałaś mnie! ;-)
OdpowiedzUsuńTwój przepis jest bardzo ciekawy!