Nie wiem, czy pamiętacie, ale w poprzedniej aktualizacji (która to pojawiła się dopiero w połowie lutego) obiecałam, że doprowadzę smętne włosie i marudną skórę głowy do stanu używalności. I chyba mi się to udało :)
W ciągu tych dwóch tygodni dwa razy nakładałam olej na skórę głowy. Za pierwszym razem był to olej kokosowy, zostawiony na całą noc. Włosy były bardziej miękkie, odżywione, ale łuska wciąż się pojawiała.
Włosy myłam na zmianę delikatnym szamponem Hipp i niebieskim Pharmacerisem przeciwko tłustemu łupieżowi. Do tego maska z zieloną glinką BingoSpa i żółta minitubka z Rossmanna, Gliss-Kur Hair Repair Oil Nutritive.
Wczoraj postanowiłam powrócić do oliwki Salicylol, gdyż uznałam, że maski z dodatkiem mocznika nie pomagają już na złuszczenie łuski. Przyznam się Wam, że zapomniałam już, jak to jest zmywać z włosów olej rycynowy, więc oczywiście włosów nie domyłam... :D Tak intensywnie wcierałam oliwkę w miejsca nad uszami, że dwa mycia to były dla niej za mało. Zorientowałam się pod wieczór, jak już włosie dosychało, a przy uszach sterczały takie tłuste strąki... Kolejny raz umyłam włosy i poszłam spać. Rano wyglądałam tak:
źródło: http://lolla.bloa.pl/page/4/ |
Na szczęście włosie udało się poskromić zielonym kremem do rąk z Biedronki (mam zachomikowany na specjalne okazje :P).
Przeglądając się w lustrze znalazłam również taki widoczek:
Fajnie, prawda? ;)
Chyba zacznę się czesać tak:
źródło: http://www.watchcartoononline.com |
Ale, ale! Bez zbędnego przedłużania przedstawiam...
Dla porównania, w notka z aktualizacją lutową: KLIK.
Zapomniałabym o jeszcze jednej rzeczy: włosiska równocześnie z oliwką na skórę głowy zostały potraktowane żelem aloesowym, do czego zainspirowała mnie Kathy Leonia. (Czyli: w skórę głowy wtarłam wacikiem oliwkę Salicylol, a na długość włosów, szczególnie na końcach nałożyłam żel, następnie włosy upakowałam pod czepkiem, zawinęłam ręcznikiem i po dwóch godzinach zmyłam szamponem Hipp. Po kolejnych dwóch godzinach znów umyłam głowę, bo pierwsze mycie było niedokładne.) Użyłam nawet tego samego żelu :)
Myślę, że byłyby mniej wywijające się na końcówkach, gdyby nie te nadprogramowe mycie.
W każdym razie jej pomysł bardzo mi się podoba i chyba wprowadzę aloesowanie końcówek do swojej pielęgnacji.
W końcu jestem zadowolona ze swoich włosów. I ze skóry głowy też :)
A jak tam Wasze włosiska? :)
Eeej, no genialne! Jak się ładnie rozkładają na plecach :) I są proste <3
OdpowiedzUsuńJak wrażenia po Gliss Kurze? Ja jestem fanką tej firmy.
Gliss Kur uwiódł mnie najpierw składem (dłuuga lista olei + silikon), a potem zapachem (morele? brzoskwinie? czort wie, pachnie pięknie!) i wydajnością - wystarczy niewiele, żeby włosy były śliskie i odżywione.
UsuńKupiłam tę tubkę już drugi raz, więc o czymś to świadczy ;)
Też lubię ich składy. I oleje, i silikon, pięknie jest. Odkryłam GK krótko przed włosomanią i pamiętam, że usłyszałam od znajomej, że moje włosy przestały być szare i okazało się, że są brązowe. Szokujące :D Ach, to wygładzanie :)
UsuńTestowałam jeszcze balsam Shimmer Brown, Total Repair 19 (balsam i maska w słoiku), Shea Cashmere (balsam i słoik), różową linię z jedwabiem- balsam, ciemnoróżową serię, której już nie ma chroniącą przed wpływem środowiska, bla, bla - spray i ekspres maskę. Z Oil Nutritive jeszcze spray, Wonder Serum Spray (ciągle w użyciu), i maskę ekspresową. Maska w słoiku śpi w szafie póki co.
Z tego wszystkiego najbardziej jednak lubię balsam Oil Nutrivite i maskę w słoiku z Shea Cashmere. Wonder Serum Spray ma skład imponujący jak na nie-naturalny produkt, ale jednak wolałabym silikon dalej.
To sporo już wypróbowałaś :)
UsuńJa ogólnie bardzo powoli zużywam kosmetyki, więc zanim zużyję te maski, które mam miną wieki :)
bejbiki :))piękny kolor włosów :)
OdpowiedzUsuńPiękne włosiska :)
OdpowiedzUsuńI to są te Twoje wywijające się końcówki? :)
OdpowiedzUsuńMoże fryzjerka podcięłaby Ci tak, żeby podwijały się pod spód? :)U mojej sis podziałało, tzn ja ją strzygłam i przypadkiem wyszło, ale jeśli ktoś umie to wyszłoby tym bardziej :)
żółte maleństwo Gliss Kur jest super :)
aaa, miałam pisać o salicylu - a może oliwka salicylowa na słoneczniku? Na kokosie robiłaś :)
UsuńInspirując się Twoim pomysłem - zrobiłam sobie oliwkę salicylową 2%, jeno na nogi na wrastające włoski i jeśli się odważę to na nos.
Nie no, wywijały się bardziej, teraz udało mi się je dociążyć żelem aloesowym i kremem z Biedronki :)
UsuńWróciłam do Salicylolu też dla oleju rycynowego, moja skóra dobrze na niego reaguje, tylko muszę uważniej zmywać :) Na słonecznikowym mogę wypróbować, ale jakoś mnie do tego nie ciągnie, chociaż sama nie wiem dlaczego :)
Jestem ciekawa jak się sprawdzi u Ciebie taka oliwka :)
Ja sobie machnęłam ostatnio tonik z resztek salicylu (będzie jakieś 10%), ale szału nie zrobił...
nic się nie wywija :D prawie proste :)
OdpowiedzUsuńbardzo ładne włosie
efekt boski:D ślicznie wyglądają:)) uważaj bo przyjadę do Ciebie i Cię oskalpuję:D ps. cieszy mnie że aloesowanie CI przypadło do gustu:))
OdpowiedzUsuńAle długaśne!!! Moja skóra głowy w lutym się trochę zbuntowała, ale wyjdziemy na prostą.
OdpowiedzUsuńOtagowałam Cię: http://fellogen.blogspot.com/2013/03/tagi-homebeautyday-oraz-moej.html :)
Ależ wysyp bejbików! Pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńjak dużo długich włosów, super :)
OdpowiedzUsuńhej, nie pogarsza Ci sie skóra głowy po myciu hippem? bo nie ratują tylko lecznicze szampony:(
OdpowiedzUsuńNie, moja skóra lubi delikatniejsze szampony, ale też nie za często, przynajmniej raz w tygodniu myję włosy jakimś mocniejszym aptecznym szamponem.
Usuń