środa, 16 maja 2012

Sama sobie zrobiłam...

Dzisiejsza notka miała być radosna. Niestety, nie będzie. Podłapałam doła.
Podzielę ją sobie na trzy części.
Więc po kolei:

1. Maska z białą glinką i jogurtem naturalnym.
Przygotowałam sobie mieszankę:

10 ml jogurtu naturalnego
5 ml glinki białej
+ rozcieńczyłam to wszystko 5 ml wody przegotowanej, bo mieszanka wydała mi się nieco zbyt gęsta (a może tak miało być?)
Nałożyłam na skórę głowy palcami (można skorzystać z wacika) i poszłam dokończyć jogurt. Po jakichś 20 minutach zmyłam maskę i umyłam włosy szamponem Babydream.
Efekty? Nie piecze, nie swędzi, znaczy nie podrażniło. Wydaje mi się, że skóra nieco odetchnęła, a jeśli dzięki temu będzie się mniej przetłuszczać - jestem za :)
Wg informacji na stronie ZSK, biała glinka jest najdelikatniejszą z glinek, więc nadaje się do tych delikatniejszych "skór" a dzięki zawartości glinu absorbuje nadmiar sebum i ściąga pory.

2. Warkocz.
Przeglądając blogi (wybaczcie, ale nie pamiętam, na którym blogu), natrafiłam na filmik instruktażowy, na którym pokazano, jak krok po kroku wykonać taki oto warkocz. Oczywiście mój jest krzywy i nierówny, ale kiedyś na pewno uda mi się zapleść go poprawnie ;)
Jak na pierwszy raz i tak jest dobrze ;)

3. Tonik z kwasem salicylowym.
I tu jest moja porażka...
Znalazłam przepis na tonik, całkiem prosty i przyjemny, zamówiłam produkty, paczka przyszła.
Jak tylko udało mi się znaleźć chwilę czasu, wzięłam się za tworzenie.
I niby wszystko było dobrze, do czasu...
Zamarzył mi się tonik o wyższej zawartości kwasu salicylowego niż w przepisie. Italiana poradziła mi, by trzymać się proporcji z wodorowęglanem sodu, tak więc usypałam sobie 4% kwasu salicylowego i 3% wodorowęglanu. Dodałam do zlewki z wodą.
Spodziewałam się tego, że będzie kipiało, wodorowęglan sodu chyba lubi sobie musować.
Jak już wszystko opadło, wyciągnęłam z łaźni wodnej i poczekałam aż ostygnie.
Jak ostygło, wyglądało tak:

Wytrąciły się igiełki. Jak sądzę, te igiełki to mój kwas salicylowy.
Rozmieszałam to, ale nie chciało za groma się rozpuścić. Niby wiem, że kwas salicylowy trudno rozpuszcza się w wodzie, ale zaczęłam kombinować z pH. Wynosiło około 3.
Dodałam kwasu mlekowego i nieznacznie podskoczyło, zaczęło zbliżać się do 4. Kwas dalej się nie rozpuszczał.
Podejrzewam, że to po prostu mój brak czytania ze zrozumieniem przy okazji tych zdań, ze strony ZSK.
"Gdy otrzymamy juz klarowny roztwór wyjmujemy mieszaninę z łaźni wodnej, czekamy aż się ochłodzi i dodajemy wyciąg z aloesu i na koniec kwas mlekowy aż ustalimy pH na poziomie 3-4. Tutaj opis jak ustalić pH. UWAGA - przy obniżeniu odczynu poniżej pH 3 kwas salicylowy wypadnie z roztworu. Regulacje pH przeprowadzamy na zimnym roztworze. Gdy będziemy dochodzili do pH 3 każda kropla kwasu mlekowego będzie powodowała powstawanie zawiesiny kwasu salicylowego, który będzie się rozpuszczał aż nie zejdziemy z pH poniżej 3."
I już nie rozumiem...
Kilka pytań do bardziej zaawansowanych ;)
Mój tonik ma mieć pH rzędu 3-4, tak?
A kwas salicylowy przy pH wyższym od 3 nie rozpuszcza się, wytrąca się z roztworu.
Więc czy te igiełki mają tam być, czy mam mieć roztwór klarowny?
I czy wyciąg z aloesu nie ucierpiał, jeśli tonik był podgrzewany po jego dodaniu?

Obecnie zlewka z igiełkami stoi sobie na moim biurku, bo już nie ogarniam...
Chyba sobie daruję te kosmetyki.

EDIT: Odratowałam!
Rzeczywiście, dodanie wodorowęglanu sodu baaardzo poprawiło sytuację, udało mi się uzyskać klarowny roztwór! Musiałam go przy tym nieco rozcieńczyć, ale jest :)
Siempre, gdybym mogła - wyściskałabym Cię! :)
Mam teraz nauczkę, żeby poczytać o pólproduktach, których używam coś więcej, szczególnie, kiedy zmieniam recepturę :)
Jutro (w sumie to dziś :P) pochwalę się, jak wyglądała akcja ratunkowa i może wspomnę, jak sama odratowałam krem z kwasem migdałowym ;)

A wszystkim Wam raz jeszcze dziękuję za komplementy włosowe :)
Może się włosie namyśli i pozwoli warkoczom pozostać na nich przez więcej niż dwie godziny :P

19 komentarzy:

  1. warkocz może krzywy, ale włosy piękne:)

    glinką można spokojnie raz na jakiś czas umyć głowę, chociaż moim zdaniem akurat biała słabo się w tym sprawdza - najlepsza pod tym względem jest marokańska:)

    a co do toniku, współczuję - to jest właśnie ten minus 'samorobnych' kosmetyków...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      O glince marokańskiej już coś słyszałam, chyba nawet w kontekście ŁZS. O, i o błocie z Morza Martwego, podobno zmniejszają przetłuszczanie skóry :)

      Usuń
    2. Zgadzam się - włosy cud-miód-malina :D :*

      Usuń
    3. ostatnio zastanawiam się, czy nie mam przypadkiem tego całego łzs właśnie:/ w każdym razie mycie glinką bardzo mi pomogło - skóra głowy się wygoiła itd., niestety włosy doznały po jakimś czasie przesuszu maksymalnego i zrezygnowałam. na pewno do tego jeszcze wrócę, ale raczej tak raz na tydzień najczęściej.

      jakbyś chciała kiedyś spróbować, to pamiętaj, żeby glinkę wsypywać do ciepłej wody i chwilę odczekać, wtedy trochę pęcznieje i nabiera lepszej konsystencji. jeśli wyszła mi za rzadka, to nakładałam ją na włosy szczotką z naturalnego włosia, taką dla niemowląt. niedawno kupiłam w piotrze i pawle pędzel z naturalnego włosia do smarowania ciasta i nakładam nim na włosy szampon zdrój - myślę, że do glinki też byłby idealny:)

      pozdrawiam!:)

      Usuń
    4. Fajny sposób z tym pędzlem :)
      Białej glinki zostało mi może z 5 ml, chyba tyle nie wystarczy na umycie włosów...

      Obserwuj uważnie skórę głowy, bo jeśli problem będzie nawracał, to bardzo możliwe, że to ŁZS. To dość upierdliwe jest, niestety :x

      Usuń
  2. Tez uzywam białej glinki do masek łagodzących :)
    Żółta ewentualnie też, zielonej się boję ;]
    Szkoda że tonik nie wyszedł :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ujć :/ Skąd masz salicyla? Mi się wszystko ładnie rozpuściło, no ale ja trzymałam się oryginalnego przepisu...
    Mieszałaś tonik? Może trzeba było go dłużej mieszać? Ja pamiętam, że swój długo merdałam po dodaniu wodorowęglanu, żeby się te igiełki rozpuściły (kiedy roztwór był jeszcze ciepły).

    Wyciąg z aloesu można podgrzewać.

    Zmarnowanych półproduktów zawsze szkoda - a ile ja już ich zmarnowałam... jak mówi Foster, robienie kosmetyków ma plusy i minusy.

    Szkoda, że nie wiem, co się stało się, ale to dość ambitna recepturka więc się nie przejmuj :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podejrzewam (a nawet jestem pewna), że Siempre ma rację i za bardzo zakwasiłam roztwór. Chyba spróbuję go jeszcze raz podgrzać i dosypać wodorowęglanu :)
      Dam znać wieczorem, jak mi z tym wyszło, o ile wyszło :)

      Usuń
    2. Trzymam kciuki :) w sumie nie załapałam że chciałaś podwyższać kwasem mlekowym PHowca :D ale człowiek się uczy na błędach ;)

      Regulację ph kwasem już na gotowym roztworze (bez igiełek), ostrożnie :)

      Powodzenia!

      Usuń
  4. Czekaj, jak dodałaś kwasu mlekowego to pH się podniosło z 3 do 4? Jak to możliwe? Przecież mlekowy ma bardzo niskie pH. Jeżeli miałaś pH=3 a dodałaś mlekowego to obniżyłaś pH poniżej 3 i dlatego salicyl się wytrącił - zmierz jeszcze raz bardzo ostrożnie i delikatnie podnieś pH wodorowęglanem, dosypuj takie maleńkie ilości jak na czubku noża. Może da się uratować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie mam pojęcia jak to tak mi się to pH zmieniało :/
      A nie mam już papierków, żeby zmierzyć :/
      Nie wiem, może pokombinuję jeszcze z tym wodorowęglanem, ale dolałam sporo mlekowego, więc nie wiem, czy jest jeszcze sens...
      A roztwór z igiełkami stoi sobie dalej. Ale skoro mlekowy ma niskie pH (ja głupia myślałam, że on mi pH podniesie...), to raczej żadne drobnoustroje się nie zalęgną :P

      Usuń
  5. Całkiem nieźle wyszedł Ci ten warkocz! Masz bardzo ładne włosy- gładkie i błyszczące, cudo!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale masz grube włosy! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Od kilku dni widzę w autobusie na uczelnię blondynkę z warkoczem do pasa. Ona dopiero ma grube włosy, prawie jak pięść ;)

      Usuń
  7. Trochę praktyki i dojdziesz do wprawy z warkoczem :) i zacznie się tysiąc różnych innych sposobów na warkocz :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Otrzymałaś salicylan sodu :D Który wykrystalizował z roztworu to normalne że tak się dzieje jes go bardzo mało ale objętościowo wygląda że dużo tak samo jak z igiełakmi kw. salicylowego
    C6H4(OH)COOH + NaHCO3 ---->C6H5(OH)COONa + H2O +CO2
    :D
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Wg tego co napisałaś wyczytałam, że dosypywałaś kwas do wody, prawda? Kwas salicylowy nie rozpuszcza się w wodzie. Nie pomoże obniżanie czy podwyższanie pH, trzeba dolać wódki (przy niskich stężeniach) lub spirytusu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew pozorom zmiana pH pomogła ;)
      Wsypałam sporo sody oczyszczonej, ale dało radę, kryształki się rozpuściły i twarzy mi nie wypaliło ;)

      Usuń