piątek, 30 marca 2012

Kuracja ziołowa: Drugi tydzień

Drugi tydzień ziołopicia za mną :)

Przez ten tydzień zauważyłam dwie zmiany, w "zachowywaniu się" mojej twarzy i skóry głowy.

Po pierwsze, powoli zapominam, jak wygląda trądzik. Nawet jeśli coś się pojawi, przysycha i znika. Zostają po tym jednak zaczerwienienia, szczególnie widoczne w intensywnym oświetleniu. Gdy budzę się rano, moja twarz jest niemal matowa - nie błyszczy się, nie wygląda jak wysmarowana masłem :)
Pozostały mi jednak zaskórniki i rozszerzone pory, no i te nieszczęsne przebarwienia. Mam nadzieję, że krem z kwasem migdałowym sobie z tym poradzi :)

Druga sprawa - skóra głowy zaczyna "kaprysić". Nie przetłuszcza się, po prostu moje osobiste drożdżaki Malassezia sp. uznały, że o wiele fajniej i zabawniej jest zabarykadować się gdzieś w skórze głowy w formie grudek. Swędzących i bolesnych, żeby było jeszcze weselej :)
Podejrzewam, że posiadaczom normalnej skóry głowy, bez drożdżaków-domatorów, włosy będą się jedynie szybciej przetłuszczać, w końcu toksyny są wydalane z organizmu wraz z łojem i potem.
Ale jeśli ktoś miałby podobny problem - swędzące, bolesne grudki - zapraszam na seans z oliwką, czepkiem i ręcznikiem :)

Co się nie zmieniło?
Wciąż odczuwam działanie moczopędne ziół, choć w zasadzie już się do tego przyzwyczaiłam :)
I wciąż się "inaczej" pocę, ale to niestety, też jest zasługa oczyszczania i wyłażących ze mnie toksyn :)

Zdjęcie z lampą błyskową. Trochu się poczochrało ;)
A teraz trochę prywaty :)
Nie spodziewałam się, że moje grafomaństwo i narzekanie spotka się z takim zainteresowaniem :)
W ciągu miesiąca blog został odwiedzony ponad 300 razy, dorobiłam się nawet oTAGowania i 10 obserwatorów - dziękuję Wam wszystkim bardzo-bardzo! :)

środa, 28 marca 2012

Tag: Muszę to mieć!

Zostałam oTAGowana po raz pierwszy :)


ZASADY :
1. Napisz kto Cię otagowal i zamieść zasady
2. Zamieść banner tagu i wymień 5 rzeczy, które znajdują się na liście Twoich kosmetycznych zakupów. Wymień rzeczy, które chciałabyś kupić lub chciałabyś mieć.
3. Staraj się myśleć kreatywnie i nie przepisuj odpowiedzi od innych.
4. Krótko wyjaśnij swój wybór. Możesz tez zamieścić zdjęcie każdego kosmetyku.
5. Zaproś do zabawy 5 lub więcej blogerek.
Zostałam otagowana przez Noncaries, której dziękuję za zaproszenie do zabawy :)

Muszę się przyznać, że nie przepadam za kupowaniem kosmetyków. Od kosmetyku żądam przede wszystkim by działał, ładnie pachniał i był w miarę wielofunkcyjny ;)

No ale przejdźmy już do mojej wishlisty :)

1. Własnoręcznie ukręcony krem z kwasami LHA z ZSK ;)
źródło: www.zrobsobiekrem.pl

Raz, że bardzo chciałabym w końcu zrobić sobie krem, to na dodatek bardzo podoba mi się jego skład i opinie. Odkryłam właśnie, że mimo w miarę czystej cery mam sporo przebarwień i blizn potrądzikowych, a tenże krem jest w stanie je zlikwidować :)
Uwaga: namówiona przez italianę postanowiłam zamówić krem z kwasem migdałowym :)
I właśnie go zamówiłam ^^

2. Oliwka Salicylol.

źródło: http://www.profarm.com.pl
Oliwka z olejem rycynowym i kwasem salicylowym - uwielbiam ją za to, jak łatwo potrafi doprowadzić moją skórę głowy do ładu :)
Uwaga [30.03]: zaopatrzyłam się również w oliwkę, a co ;)

3. Oleje, oleje, oleje...

Marzy mi się olej jojoba, olej kokosowy, olej ze słodkich migdałów, olej z ogórecznika i olej tamanu... O każdym z nich nasłuchałam się tyle, że po prostu chcę. :)

4. Oleje indyjskie, na początek Sesa.
źródło: wizaz.pl
Na temat olejów indyjskich też sporo się nasłuchałam i naczytałam :)
Bardzo chętnie przygarnę tę niepozorną buteleczkę z olejem :)

5. Zaparzacz do ziół z sitkiem.
źródło: http://www.takakuchnia.pl
Nie jest to może kosmetyczny "muszmieć", ale wydaje mi się bardziej praktyczny niż mój obecny kubeczek z sitkiem ceramicznym :)

Do zabawy zachęcam wszystkie te dziewczyny, które chcą się podzielić swoimi wishlistami :)

wtorek, 27 marca 2012

Trietanoloamina

Po przejrzeniu zasobów internetu postanowiłam naskrobać słów kilka na temat trietanoloaminy.
UWAGA: poniżej znajdują się głupoty, nie na temat ;)
Początkowo moja wiedza co do tego składnika opierała się na tym, co zasłyszałam na laborkach z inżynierii genetycznej :) Otóż trietanoloamina trietyloamina* razem z bezwodnikiem kwasowym jest stosowana do zniszczenia białek w komórkach i uwidocznienia transkryptu - RNA. RNA mamy w komórkach nabłonka mało, gdyż są to komórki, które się nie dzielą i w zasadzie żadnych nowych białek sobie nie produkują, więc RNA tam niet. Przez podobieństwo podstawników zakładam jednak, że trietyloamina i trietanolamina mają bardzo podobną funkcję, ale zapewne ta druga jest słabsza. A więc - w kosmetykach trietanoloamina pewnie jest jako coś peelingującego - ściera nam martwe komórki naskórka. I być może tak jest, niestety nie znalazłam żadnego źródła na potwierdzenie mojej tezy.
Podejrzewam też, że dzięki takim zdolnościom, jest w stanie wniknąć dość głęboko...

Po wklepaniu w google zapytania "triethanoloamine" otrzymamy mnóstwo linków do artykułów, zatytułowanych z reguły "szkodliwe składniki kosmetyków" czy "składniki kosmetyków, których należy unikać".

Ale najpierw - jaką rolę pełni trietanoloamina w kosmetykach?
Spotkałam się z kilkoma opiniami - że to emulgator i detergent [1], [4], [6], że regulator i stabilizator pH [2], [3], [5]. Opinie, jak widać, podzielone.

To w końcu jest szkodliwa czy nie jest?
Trietyloamina przy kontakcie ze związkami azotowymi tworzy nitrozaminy. I to właśnie nitrozaminy są kancerogenne. Związkami azotowymi są: aminy [8], aminokwasy (składniki budulcowe białek), pestycydy czy nawet niektóre leki z grupami aminowymi - penicylina, pyralgina, efedryna. Na szybkość reakcji wpływają: pH (optymalne to 3,3), wzrost temperatury, czy obecność katalizatorów, takich jak: formaldehyd, halogenki nitrozylu, baterie z rodzaju Escherichia, Pseudomonas, Proteus, a nawet nikotyna i tlenki azotu. [7].
Z drugiej strony, spotkałam się z informacją, że trietyloamina jest substancją bezpieczną, ale w kosmetykach może być stosowana w ograniczonych stężeniach - do 2,5% [5].
Na koniec, wyczytałam też, że już w kosmetykach może znajdować się jednocześnie trietyloamina ze związkiem azotowym, np. z konserwantem - Bronopol lub Bronidox [9].
Jak dla mnie - lepiej jej unikać.

Czego unikać?
Trietyloamina w składach może przyjmować nazwy: Trolamine, 2,2',2''-nitrilotriethanol, Triäthanolamin, Triolamine, TEE, TEA, Tri-ethanol-amina [2]. Należy również unikać składników takich jak: Diethanolamine DEA, Diethanolamina, Monoethanolamine (MEA) czy Cocomide DEA [4].


Źródła:

*Mam nadzieję, że wybaczycie mi taką pomyłkę, męczyło mnie to przez całą noc, aż w końcu wstałam i sprawdziłam. Okazało się, że jednak mam rację, czyli się pomyliłam, ale już naprawiłam swój błąd :):

poniedziałek, 26 marca 2012

Dobry zły SLS

SLS (Sodium Lauryl Sulfate; laurylosiarczan sodu) oraz SLES (Sodium Laureth Sulfate; etoksylowany laurylosiarczan sodu) są tanimi, silnymi detergentami, których głównym zadaniem jest odtłuszczenie mytej powierzchni. Powodują również intensywne pienienie produktów myjących. Mogą jednak źle wpływać na naturalną mikroflorę oraz warstwę lipidową skóry, w tym też skóry głowy. Powodują przesuszenie skóry, podrażnienia i świąd, zaburzają wytwarzanie łoju (skóra głowy) i sebum (twarz). Niszczą warstwę lipidową, a stosowane przy pielęgnacji skóry trądzikowej mogą powodować jej jeszcze większe tłuszczenie i łuszczenie, jako reakcję obronną na detergent. Ich stosowanie może też prowadzić do powstawania guzków zapalnych i ropnych cyst.
SLS po dostaniu się do oczu u małych dzieci, może powodować ich uszkodzenie, a u dorosłych rozwój zaćmy.
Takie detergenty mogą znajdować się w szamponach i pozostałych kosmetykach, które szczycą się tym, że są syntetyczne.
Należy unikać tych detergentów i nie narażać na nie dzieci.

No dobrze, napisałam już, dlaczego są złe. Ale dlaczego - u licha - napisałam w tytule posta, że jednak są dobre?!

źródło: wizaz.pl
Moje włosy od kilku tygodni żyły sobie jak pączek w maśle. Tutaj oliwka na całą noc, tam z kolei maska albo też odżywka. I delikatny szampon, który... chyba sobie nie radził :)
Kiedy włosy po nałożeniu małej porcji odżywki zaczęły wyglądać, jakbym nie myła ich z miesiąc, stwierdziłam, że pora je oczyścić. Do cna. I w ruch poszedł szampon Bambi (niby dla dzieci, a w składnie poza SLESem, na trzecim miejscu Sodium Chloride, sól...). Starałam się nie nakładać szamponu na skórę głowy, tylko na same włosy. Umyłam włosy dwa razy, aż w końcu przeciągnęłam palcem po kosmyku włosów i usłyszałam to piszczenie, świadczące o tym, że nic się na nim nie nabudowało. Teraz włosiska są zadowolone, falują na wietrze i błyszczą :)

Najwidoczniej raz na jakiś czas (myślę, że raz na 2-3 tygodnie wystarczy) będę musiała potraktować włosy czymś "mocniejszym", oczywiście uważając przy tym na skórę głowy, która lubi panikować.

sobota, 24 marca 2012

Sterydy

Nie, nie, ta notka nie będzie poświęcona suplementom diety czy innym wspomagaczom rozrostu tkanki mięśniowej. Dziś chciałabym napisać kilka słów na temat leków steroidowych, przepisywanych przez dermatologów na różne schorzenia skórne, szczególne takie ze świądem.

Kortykosteroidy (glikokortykosteroidy) mają działanie przeciwzapalne, przeciwalergiczne, a także immunosupresyjne. Wstrzymują syntezę białek, a powodują ich rozkład; rozbijają w ten sposób kompleksy immunologiczne antygen-przeciwciało. Stymulują oba rodzaje odpowiedzi immunologicznej - odpowiedź wczesną i późną. Hamują proces produkcji związków prozapalnych, Powodują również spadek ruchliwości i aktywności większości komórek układu odpornościowego, biorących udział w reakcjach odpornościowych. Tym samym łagodzą objawy stanu zapalnego - są więc stosowane do zmniejszenia nadwrażliwości (alergii).

Niestety, od momentu włączenia leków steroidowych do leczenia, zadaniem lekarza jest bilansowanie pomiędzy korzyściami płynącymi z takiej właśnie formy terapii a jej efektami ubocznymi, z którymi boryka się większość pacjentów. Z reguły, im dłuższy jest okres, przez jaki pacjent przyjmuje steroidy, tym bardziej jest on narażony na efekty uboczne.
Najistotniejszym efektem ubocznym podczas stosowania steroidów w terapii ŁZS jest zanik skóry i tkanki podskórnej...

Warto pamiętać, że stosowanie leków steroidowych, ze względu na ich skutki uboczne, w ściśle określonym czasie. Jeśli po dwóch tygodniach stosowania nie będzie poprawy - należy zgłosić się do lekarza. Odstawienie steroidów nie jest tak proste, należy powoli obniżać dawkę, nagłe odstawienie może spowodować pogorszenie stanu zdrowia.

I uwaga ode mnie: jeśli lekarz nie poda konkretów: ile stosować, w jakie miejsca stosować i kiedy, należy go dopytać, a jeśli nie poda żadnych informacji, np. odeśle do ulotki, lepiej zmienić lekarza.

piątek, 23 marca 2012

Kuracja ziołowa: Pierwszy tydzień

Dziś mija tydzień, odkąd zaczęłam kurację ziołową z bratkiem (ziele), brzozą (liść), nagietkiem (kwiat) i perzem (kłącze). Chciałabym opisać swoje wrażenia z pierwszego tygodnia tej kuracji :)

Przede wszystkim bałam się, jak sobie poradzę z piciem ziół dwa razy dziennie. Wieczorem nie ma problemu, odczekam ponad pół godziny po kolacji i wypiję, ale rano... I na to znajdzie się sposób. Rano w kuchni wstawiam wodę, żeby później zalać ziółka, w tym czasie jem śniadanie. Zalewam ziółka, nakrywam talerzykiem. Po 10 minutach przelewam zioła do kubka termicznego. W ten sposób temperatura ziół (naparu?) będzie odpowiednia, a ja odczekam wymagane 30 minut :)

Zauważyłam już wcześniej, że większość składników mieszanki ma działanie moczopędne. Teraz mogę oficjalnie potwierdzić - działanie moczopędne jest. Toaletę zaczęłam odwiedzać regularnie, co 4 godziny. (Nawet w trakcie pisania tej notki musiałam się udać za potrzebą :P) Ma to swoje dobre strony, gdyż - poza tym, że wydalam w ten sposób toksyny - usuwam też nadmiar wody z organizmu. I mam płaski brzuch :)

Większych niespodzianek na twarzy jeszcze nie spotkałam, pojawiły się za to drobne zaczerwienione ropne krostki. Zaobserwowałam za to, jak działa mieszanka na powstałe syfki. Na policzku wyrosło sobie cichcem coś. Coś swoją strukturą przypominało wulkan. I rozrastało się. Zanim jednak zażądało praw do zajmowanej powierzchni, do dzieła przystąpiły zioła. Wulkan zasklepił się, przysechł. Następnego dnia zupełnie zapadł się w sobie. W środę dokończył żywota - zginął z rąk... przypadkowego kontaktu z paznokciem. Sukces :)

Kolejna rzecz - skóra głowy. Do dziś nie zauważyłam wzmożonego przetłuszczania, za to pojawiło się swędzenie... Chyba nawet mnie to cieszy, choć pamiętam, że przez skórę głowy (niestety) wydalane jest największe paskudztwo - w tym konserwanty.

Zauważyłam za to nieprzyjemną rzecz. Pocę się. Okej, każdy się poci, mniej czy więcej, ale... Podejrzewam, że to dlatego, że toksyny wydalane są przez gruczoły łojowe (w końcu są nie tylko na głowie), a zmiana zapachu i wzmożone pocenie jest właśnie ich zasługą...

Z kuracji pozostało mi jeszcze siedem tygodni :)

środa, 21 marca 2012

Nie drap się!

Czy też w wersji mojej mamy: "Nie czochraj się!".

źródło: http://pl.123rf.com
Drugim, zaraz po łusce, nieprzyjemnym aspektem ŁZS jest swędzenie skóry głowy, spowodowane łuszczeniem się naskórka. Niesamowite swędzenie, szczególnie w miejscach, gdzie zgromadziło się łusek najwięcej. Niestety, drapanie może i przyniesie ulgę, ale zaraz obróci się przeciwko nam. W miejscu rozdrapanych krostek rozwija się stan zapalny, skóra staje się zaczerwieniona, gorąca i... coraz bardziej swędzi.
Poza tym, po rozdrapaniu pojawia się ten charakterystyczny, paskudny zapaszek, zapach łoju i niemytej od dawna głowy. Zignorowany (a da się?) zostaje na poduszce, na pościeli, być może nawet na ubraniach... Nie mówiąc już o wyglądzie włosów, które w owym miejscu natychmiast zalewane są uwolnionym z krostki łojem.

Zniechęceni do drapania?

Najlepszym sposobem na niedrapanie jest zajęcie rąk czym innym. Najtrudniej jest podczas nauki, wtedy ręka sama wędruje w stronę włosów, sama lokalizuje największe paskudy i sama... No właśnie.

Główną zasadą przy niedrapaniu są krótko obcięte paznokcie i zwracanie uwagi na ostre ząbki grzebienia czy szczotki oraz krawędzie ozdób do włosów. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ każdy przedmiot - spinka do włosów, opaska, nawet długopis - ostro zakończony może stać się idealnym drapakiem. A drapać nie wolno! Nie i już.

Pojawia się pytanie: Czym zająć ręce?
Mam na to kilka sposobów :)

Zabawka dla zwierza. Tylko się nie śmiać! To jest idealny i wielofunkcyjny zajmowacz rąk. Można go podrzucać, tarmosić, ściskać, turlać, obracać... No po prostu wszystko. Egzemplarz na zdjęciu to zabawka kupiona w sklepie dziecięcym, prawdopodobnie miał to być brelok. Przez kilka lat leżał nieużywany jako zabawka dla psa, aż w końcu go wypatrzyłam i odkryłam jego cudowne właściwości ;)
Niestety, ponieważ jest to egzemplarz wiekowy, większość gumek straciła już swoją elastyczność i zwyczajnie pękają. Chcąc zaopatrzyć się w nowy, zajrzałam na allegro. Po wielu godzinach poszukiwań, wpisałam najgłupszą nazwę, która przyszła mi do głowy. I znalazłam :P
Zabawka dostępna na allegro po wpisaniu "pompon gumowy" :)
źródło: www.fionka.pl

Innym wyjściem jest składanie kartek papieru.
Niestety papier jest surowcem dość nietrwałym, ale mimo to, sprawia mi to radochę. Ostatnio np. złożyłam zakładkę do książek w kształcie serca ;)

Stosuję ją nie tylko w roli zakładki do książek.





A dla zaawansowanych polecam - Flexagon ;)

 

wtorek, 20 marca 2012

Łuska

Łuska, czyli łupież tłusty, to fragment złuszczonego naskórka. Przybiera kolor od białego po żółtawy, bywa tłusta. Pojawia się dzięki aktywności drożdżaków z rodzaju Malassezia sp., które wysuszają skórę głowy i powodują, że gruczoły łojowe wydzielają nadprogramowe ilości łoju. Nieusuwana łuska prowadzi do zatykania ujścia gruczołów łojowych i "duszenia" mieszków włosowych, dzięki czemu następuje nadmierne ich wypadanie. Poza tym jest wybitnie nieestetyczna, jak to łupież...

O sposobach na usuwanie łuski pisałam już przy okazji notki o ciemieniusze, teraz więc kilka słów na temat preparatów do tego stosowanych :)

Najczęstszymi składniami preparatów do usuwania nadmiaru naskórka są: mocznik, kwas mlekowy, kwas salicylowy. Rozmiękczają one naskórek, który następnie można usunąć podczas mycia włosów bądź przez wyczesywanie - najlepiej sprawdzają się grzebień o blisko osadzonych ząbkach oraz szczotka z miękkim włosiem. Łuski nie można usuwać mechanicznie, wyczesując bez uprzedniego zmiękczenia naskórka choćby zwykłą oliwą z oliwek czy przez zdrapywanie.


Stosowana przeze mnie oliwka Salicylol składa się w 95% z oleju rycynowego i 5% kwasu salicylowego. Olej rycynowy ma działanie ściągające, stosowany zbyt często może wysuszyć skórę głowy. Olej rycynowy znany jest też z tego, że wpływa bardzo korzystnie na porost włosów i ich kondycję - wzmacnia, zapobiegania łamaniu włosów i rozdwajaniu końcówek. Ze swojego doświadczenia mogę potwierdzić, że tak jest - urosło mi sporo babyhair, włosy były wzmocnione.

Sposobem na zapobieganie łuszczenia jest nawilżanie. Nadaje się do tego olej kokosowy. Poza tym działa nie tylko na skórę głowy, ale i włosy, choć pewnie wszystko co teraz napiszę jest już znane ;)

Moim niedawnym odkryciem - i (niekoniecznie) skrytym pragnieniem - jest olej jojoba. Ma skład bardzo zbliżony do ludzkiego łoju, stąd doskonale nadaje się do nawilżania i ujędrniania skóry. Zastosowany na skórę skłonną do wydzielania nadmiaru łoju działa hamująco. Przyspiesza także regenerację komórek skóry, łagodzi stany zapalne i działa bakteriostatycznie. Na tę chwilę używam oliwki Babydream z olejem jojoba oraz olejem z gorzkich migdałów, słonecznikowym i jestem z niej zadowolona :)

Ta część notki została zaktualizowana, zgodnie z ostatnimi łojowo-olejowymi odkryciami. Zainteresowanych zapraszam do aktualnej notki o olejach: KLIK

W skrócie: nienasycone kwasy tłuszczowe omega-9 są doskonałą pożywką dla drożdżaków, które wywołują objawy ŁZS. Dlatego jeśli chcemy nałożyć na skórę głowy olej, wybieramy te, które kwasów omega-9 mają jak najmniej, natomiast bardzo dobrze sprawdzają się kwasy omega-3 i omega-6. Lista, z której korzystam przy wybieraniu olei, jasno objaśniona przez Czarownicującą: KLIK. Pamiętamy, nas interesują głównie oleje z drugiej grupy.

Miałam wyczucie, choć może i nie, bo jeden z zaproponowanych przeze mnie olei to ten o wysokiej zawartości omega-9, olej arganowy. Tego pana wykreślamy :)

Olej arganowy zmniejsza złuszczanie skóry i świąd, a także doskonale sprawdza się jako środek zmniejszający ślady i blizny po chorobach skóry.  Z powodu wysokiej zawartości kwasów omega-9 olej arganowy nie sprawdzi się w pielęgnacji skóry dotkniętej ŁZS. Za to przy AZS jest chwalony :)

Pozostałe mam zamiar wypróbować na własnej skórze :)

Olej lniany łagodzi objawy chorób skórnych. Normalizuje pracę gruczołów łojowych, zapobiega zbijaniu się sebum, przez co zapobiega powstawaniu zaskórników czy wągrów. Wzmacnia włosy i paznokcie.

Olej z ogórecznika zawiera jeden z niezbędnych nienasyconych kwasów tłuszczowych - kwas gamma-linolenowy (GLA). GLA hamuje rozwój alergii i likwiduje stany zapalne. Stosowany w leczeniu wszelkiego typu podrażnień skóry. Ma właściwości przeciwzapalne, przeciwalergiczne i grzybostatyczne.

Olej z wiesiołka poza GLA zawiera także kwas cis-linolenowy. Ma naprawdę wielokierunkowe działanie, stosowany może być przez chorych na atopowe zapalenie skóry, alergików, w leczeniu stanów zapalnych, ale też w terapii AIDS, miażdżycy, cukrzycy...
Pomaga zachować piękną cerę, elastyczność i gładkość skóry.

Od siebie dodam również (w miejsce oleju arganowego) olej kokosowy. Na mojej skórze głowy działa cuda :)

Na koniec chciałabym przedstawić olejek, na który natknęłam się podczas poszukiwania informacji o wymienionych olejach - jest to Ajurwedyjski Olejek do masażu, dostępny na stronie sklepu helfy.pl. Posiada w składzie 9 ziołowych ekstraktów i 9 olejków pomocnych w zwalczaniu problemów skórnych.
Jeśli ktoś stosował, proszę o opinię ;)

poniedziałek, 19 marca 2012

Jak dbać o wrażliwą skórę głowy?

Skóra głowy narażona jest na kontakt z czynnikami mogącymi powodować jej podrażnienie. Są to nie tylko czynniki chemiczne (czyli składniki masek, odżywek, szamponów, wcierek) ale też czynniki mechaniczne.

Przykłady czynników mogących podrażnić skórę głowy:
źródło: wizaz.pl

Grzebień lub szczotka.
Tak, tak, to nie żart ;)
Kupując grzebień, zwracam uwagę na to, czy jego ząbki nie są ostro zakończone, a także, czy ząbki nie są niedokładnie odlane od formy - czyli nie posiadają odstających krawędzi. Grzebienie o ostro zakończonych ząbkach mogą podrapać skórę głowy. Najprościej będzie przejechać kciukiem po ząbkach - jeśli nie czuć nierówności, grzebień będzie dobry.
Nie przepadam za szczotkami, szczególnie takimi z zakończeniami w kształcie kuleczek. Zawsze trafiałam na takie, które kuleczki traciły, a pod nimi na moją skórę głowy czyhały ostro zakończone ząbki-druciki.
Włosy czeszę zawsze od końcówek, ale nie dotykam grzebieniem bezpośrednio skóry głowy. Wyjątkiem jest sytuacja, gdy chcę sobie zaczesać włosy na bok - wtedy delikatnie pierwszym ząbkiem grzebienia przesuwam po skórze głowy.
Off-top: kiedy słyszę jak ktoś czesząc się, zwłaszcza szczotką, "szoruje" po skórze głowy, to mam dreszcze...

Klamra-szpic; źródło: http://www.solostocks.pl
Ozdoby do włosów.
Wszystkie chyba wiemy, że powinno się unikać gumek do włosów z metalowymi elementami, gdyż mogą one zniszczyć włosy. Tak samo jak takich gumek unikam spinek o ostro zakończonych krawędziach. Unikam spinek-szpiców i takich z zatrzaskami, uwielbiam natomiast klamry we wszystkich możliwych rozmiarach. Czasem podpinam włosy na tzw. pyki.
Pyki; źródło: http://image.ceneo.pl
Zwracam też uwagę na opaski do włosów - zdarzają się takie, które mają malutkie kolce po wewnętrznej stronie. Co prawda służą one lepszemu utrzymywaniu się opaski na głowie, ale mogą też dotkliwie podrapać.

Być może przesadzam, ale - i tu drastyczne wyznanie - kiedy swędzi głowa, szuka się każdego sposobu, by się podrapać. Koniec wyznania ;)
źródło: http://sonnenblumen.blog.onet.pl

Związki chemiczne.
Konserwanty, antyoksydanty, olejki eteryczne czy nawet ekstrakty roślinne mogą spowodować podrażnienie skóry głowy. Zazwyczaj staram się przeprowadzać próby uczuleniowe zanim zacznę używać danego kosmetyku. Smaruję fragment skóry, np. zgięcie łokcia bądź w przypadku kosmetyku typowo włosowego wcieram we włosy i skórę z tyłu głowy i zostawiam do obserwacji na 24-48h. Jeśli nie pojawiły się jakieś zmiany, uznaję kosmetyk za godzien użycia go ;)

PS. Poczułam dziś wiosnę, blog też... :)

PPS.  Zainteresowanym w sprawie składników kosmetyków i ich wpływu na nasz organizm polecam ten wykop.

sobota, 17 marca 2012

Olejek z drzewa herbacianego

UWAGA! OLEJEK Z DRZEWA HERBACIANEGO PACHNIE PODOBNIE JAK KAMFORA, PONIEWAŻ ZAWIERA TEN SAM SKŁADNIK - OLEJEK TERPENTYNOWY!

Rozpoczynam tę recenzję od takiej uwagi, bowiem mnie pomogłaby ona uniknąć rozczarowania. Co i dlaczego wyjaśnię później, najpierw o olejku :)

źródło: www.doz.pl
Tak wygląda opakowanie olejku, który odebrałam wczoraj jako zamówienie z DOZu. W środku znajduje się przyciemniona, szklana buteleczka z dozownikiem (pipetką?). Sam olejek jest przezroczystą żółtawą cieczą o właściwościach przeciwgrzybiczych, przeciwbakteryjnych, przeciwwirusowych, przeciwroztoczowych, przeciwświądowych i przeciwzapalnych. Można by rzec - uniwersalny antyseptyk.
A po podaniu doustnym (z miodem lub na kostce cukru) działa osuszająco na błony śluzowe organizmu (pomocne w katarze, kaszlu, chorobach przeziębieniowych), odkażająco, wiatropędnie, żółciopędnie (przyspiesza trawienie), rozkurczowo (bóle miesiączkowe?), tonizująco ogólnie. No cudo po prostu ;)

Olejek jest pomocny w leczeniu grzybicy, zakażeń drożdżakami (likwiduje np. Malassezia furfur - drożdżaka odpowiedzialnego za powstawanie ŁZS), atopowego zapalenia skóry i łagodzeniu stanów zapalnych.

Manuka, wiecznie zielone drzewo herbaciane, źródło: http://www.sklepmanuka.pl
Przy trądziku można sobie zafundować inhalacje (tzw. parówkę) - 5-7 kropli na szklankę wrzątku. Można go stosować w kominkach do aromaterapii - poprawia nastrój, odpręża, łagodzi stres i szok. Wystarczy tylko 6 kropli olejku dodanych do połowy szalki kominka. Pomaga też oczyścić powietrze, a nawet zwalcza roztocza.

Wcierany w skórę olejek powoduje jej rozgrzanie, usprawnia krążenie, odkaża, reguluje wydzielanie łoju. Można go stosować jako składnik olejów do masażu, nawet tych leczniczych - stosowany przy bólach stawów, nerwobólach i przy kontuzjach, ze względu na działanie przeciwzapalne i przeciwbólowe.

Jako składnik olejów odkaża i łagodzi podrażnienia skóry głowy a także reguluje wydzielanie łoju. nałożony bezpośrednio na pryszcz powoduje jego likwidację. Sam zapach odpręża i uspokaja, ale czy wszystkich?

No właśnie - gdzie jest haczyk?
Otóż działanie antyseptyczne olejku spowodowane jest obecnością m.in. alfa-pinenu i terpinen-4-olu. Alfa-pinen jest składnikiem terpentyny, zaś terpinen-4-ol wchodzi w skład olejku kamforowego.
Dawno temu stwierdzono u mnie nadwrażliwość na alergeny wziewne, a więc głównie olejki eteryczne bądź zapachy. Tak, w tym właśnie na kamforę i terpentynę.

Na szczęście doktor Różański sugeruje, że dostępne są olejki o dużo ciekawszych właściwościach, jak np. majerankowy, kminkowy, lawendowy czy świerkowy. Natomiast olejki eukaliptusowy, goździkowy czy tymiankowy są nawet lepszymi antyseptykami...

Moja przygoda z olejkiem z drzewa herbacianego zaczęła się i skończyła na powąchaniu, skojarzeniu zapachu i przeprowadzeniu próby alergicznej na łydce. Lekki kaszel pozostał mi do rana, a łydka po ośmiu godzinach od posmarowania nie była zaczerwieniona, ale za to bolała przy dotknięciu...

Będę szukać dalej olejku idealnego, teraz mam nauczkę, by skupić się też na jego zapachu :)
O olejku z drzewa herbacianego wyczytałam najpierw tylko tyle, że jego zapach jest świeży...

Więcej o olejku:

piątek, 16 marca 2012

Kuracja ziołowa: Oczyszczanie

Jak być może widać - otrzymałam swoje zamówienie z DOZu i niniejszym rozpoczynam ziołową kurację oczyszczającą :)

Pani farmaceutka od razu skojarzyła moje zamówienie - "A, to te ziółka!" i powędrowała na zaplecze, skąd przyniosła pełną reklamówkę, m.in. ziół, ale też mój szampon dziegciowy (jako import równoległy, a więc nieco tańszy), upragniony olejek z drzewa herbacianego oraz żel aloesowy.

Przepis znalazłam na blogu HairCare, o tutaj. Przez dwa miesiące będę sobie popijać ziółka dwa razy dziennie i mam nadzieje, że będą jakieś efekty :)

Po przyniesieniu do domu obfotografowałam opakowania ziół, a potem przesypałam do słoiczka i wymieszałam. Efekty widać na zdjęciu po lewej ;)

Ładnie to wygląda, prawda?
A jeszcze ładniej pachnie :)

Wujaszek Google powiedział mi właśnie, jakie działanie mają pojedyncze składniki tej jakże barwnej mieszanki :)

Liść brzozy: "Napary i odwary z liści stosowane są jako środki moczopędne, a więc odwadniające, w schorzeniach dróg moczowych, sercowo-naczyniowych (przy obrzękach) i w gośćcu. Działają również napotnie i przy niektórych schorzeniach skórnych, jak łojotok, trądzik młodzieńczy czy łuszczyca. Odwar z liści reguluje funkcje żeńskich organów rodnych."
A także przy oparzeniach, otarciach skóry, dla jej oczyszczenia i przy problemach z pigmentacją.

Kłącze perzu: "Perz używany jest jako środek moczopędny, pobudzający przemianę materii oraz w zaburzeniach czynności układu pokarmowego."

Kwiat nagietka: Ma zastosowanie nieomal uniwersalne. Przede wszystkim stwierdzono, że ma zdolność wiązania toksyn w organizmie i przeciwdziała powstawaniu nowotworów. Można przemywać naparem nagietka trudno gojące się rany, a nawet stosować do irygacji - pomaga leczyć stany zapalne.

Ziele bratka: Leczy choroby skóry (zaburzenia przemiany materii), ma właściwości moczopędne, wykrztuśne, napotne i przeciwkaszlowe.

Brzmi kusząco, ale i nieco strasznie. Łopatologicznie ujmując: nagietek zajmie się toksynami i stanami zapalnymi, wesprze go liść brzozy i bratek. Ale jak już zajmiemy się toksynami, to trza się ich pozbyć. Jak? Ano - trzy z czterech składników mieszanki są moczopędne.

Będzie wesoło ;)

Pozostałe zakupy:
  • szampon jest już znany
  • olejek z drzewa herbacianego - z przyjemnością poświęcę mu notkę ;)
  • żel Aloe Vera - mam zamiar użyć go na skórę głowy, coby nawilżyć. I - jeśli się dobrze sprawi - doczeka się notki ;)

środa, 14 marca 2012

No more bad hair days ;)


Od dziś nie narzekam na bad hair day ;) Meduza ma dużo gorzej, choć obie borykamy się z problemem zapaszku :D

Dziś zafundowałam włosom kilka przyjemności :)

Po pierwsze: nałożyłam oliwkę Babydream na skórę głowy i na włosy. Zaplotłam włosy w warkocz i zostawiłam na 6 godzin.

Nie ma to jak krzywy, natłuszczony warkocz ;)
Następnie zmyłam oliwkę szamponem Babydream. Udało mi się to za pierwszym razem i jestem z siebie dumna ;)
Potraktowałam też skórę głowy szamponem dziegciowym Polytar.

Po spłukaniu włosów z szamponu, nałożyłam maskę Bingo Spa, 40 aktywnych składników. Ze względu na parabeny nałożyłam maskę tylko na włosy, na 30 minut. Skorzystałam ze sposobu ręcznikowego i zawinęłam weń lekko wilgotne włosy.

Po 30 minutach spłukałam maskę, włosy były naprawdę miękkie już podczas spłukiwania :)

Teraz znów zawinęłam włosy w ręcznik i czekam aż wyschną :)

Achhh... Jak dobrze :)

PS. Dziś zrobiłam pierwsze swoje zamówienie na DOZie. Zamówiłam sobie powiadomienie via SMS - jak tylko odbiorę zamówienie, zacznę kurację ziołowo-oczyszczającą i w końcu dostanę w swoje łapki olejek z drzewa herbacianego ^^

wtorek, 13 marca 2012

Sposób na miękkie włosy :)

Odkryłam niedawno kolejne zastosowanie mojej ulubionej odżywki b/s - Joanna Z apteczki Babuni, miód i proteiny mleczne :)

źródło: http://www.uroda.com



Potrzebujemy:
  • w/w odżywki,
  • ręcznika,
  • włosów.
Po zakończeniu mycia włosów zawijamy je na chwilę w ręcznik, by odrobinę obeschły. Następnie na lekko wilgotne włosy nakładamy odżywkę. Zawijamy ręcznik na głowie na kształt turbanu. Po 20 minutach zdejmujemy i pozwalamy włosom spokojnie wyschnąć.

Efekty? Dwa. Włosy schną dużo szybciej, a odżywka, dzięki temu, że ręcznik pochłaniał wodę, wchłonęła się dużo lepiej niż nałożona na lekko wilgotne włosy pozostawione do wyschnięcia. No i ta miękkość ^^

Jeśli ktoś przypadkiem posiada wszystkie składniki, polecam wypróbowanie :)

piątek, 9 marca 2012

Ciemieniucha - dziecięca postać ŁZS

Poszukując informacji o ŁZS tuż po tym, gdy oficjalnie miałam postawioną diagnozę, natrafiłam na wzmiankę o ciemieniusze. Tę notkę chciałabym poświęcić właśnie jej i jej powiązaniu z ŁZS.

źródło: http://sposoby-na-ciemieniuche.manifo.com/
Ciemieniucha objawia się podobnie jak ŁZS. Skóra głowy robi się sucha, pojawiają się białe łuski, które z czasem żółkną, W przeciwieństwie do łuski ŁZS-owej, ta przy ciemieniusze nie swędzi ani nie piecze. Sugeruje jednak wystąpienie stanu zapalnego. Podobnie jak ŁZS ma tendencje do nawrotów.
Ciemieniucha u większości dzieci zanika po ukończeniu pierwszego roku życia.

Jeśli stan zapalny skóry rozprzestrzenia się ma dalsze partie głowy, na twarz bądź nawet na klatkę piersiową, możemy już mówić o dziecięcym łojotokowym zapaleniu skóry. Może ono przybrać również tzw. zmian pieluszkowych. Wtedy stan zapalny w postaci łuszczących się plam dotyka okolic intymnych: podbrzusza, genitaliów oraz pachwin.

U starszych dzieci - powyżej pierwszego roku życia - ŁZS przejawia się już w formie zbliżonej do ŁZS u dorosłych. Stan zapalny prowadzi do zakażenia drożdżakami, a dotyka owłosioną skórę głowy, twarz, górną część tułowia i klatki piersiowej lub zgięcia stawowe.

Skąd u noworodków ciemieniucha?

Istnieje hipoteza, jakoby przyczyną ciemieniuchy była przesadna produkcja łoju (dziecko usuwa hormony matki ze swojego organizmu) oraz nadmierne rogowacenie skóry głowy. Połączenie tych dwóch fizjologicznych procesów daje objawy ciemieniuchy.

Domowe sposoby na usunięcie ciemieniuchy:
  • stosowanie szamponów dziecięcych (bez drażniących detergentów) i wyczesywanie szczotką z miękkim włosiem łuski
  • nasmarowanie główki dziecka oliwką (sama stosuję - polecam Babydream z olejem jojoba) na 15-30 minut przed kąpielą, dla wzmocnienia efektu można założyć na główkę przewiewną czapeczkę
  • do mycia głowy można użyć otrąb pszennych lub płatków owsianych namoczonych w wodzie - działają jak peeling, mają działanie łagodzące i zmiękczają naskórek.
W leczeniu ciemieniuchy należy być cierpliwym i konsekwentnym. Jeśli jednak po zastosowaniu wszystkich domowych metod (kuracja 7-10 dni) zmiany nie ustąpią, należy zgłosić się do dermatologa.

środa, 7 marca 2012

Wspaniały śmierdziel | Polytar

źródło: aptekaslonik.pl
Dzisiejszy wpis poświęcony zostanie w całości (no, może w większej części) dziegciom i szamponowi Polytar, producent: Stiefel. W skład szamponu przedstawionego na obrazku wchodzi mieszanina dziegci.

Zatem kilka słów o dziegciu :)

Czym jest dziegieć?

Dziegieć jest produktem suchej destylacji drewna, kory, torfu lub węgla kamiennego, rzadziej także węgla brunatnego. Sucha destylacja polega na podgrzewaniu wymienionych surowców bez dostępu powietrza do temperatury 400 - 1000*C. Niegdyś ten proces przeprowadzany był w mielerzach, obecnie - w retortach.

Podczas suchej destylacji z podgrzewanego materiału powstają gazy (dwutlenek i tlenek węgla, metan, etylen) i pary (metanol, kwas octowy, aceton, smoła - dziegieć), które w trakcie ochładzania ulegają skropleniu.

Jak i do czego stosuje się dziegieć?

Dziegieć jest ciemnobrunatną cieczą o charakterystycznym zapachu. Jest stosowany bezpośrednio na skórę, wchodzi w skład szamponów i preparatów leczniczych. Używany jest w leczeniu chorób skóry jak np. łojotokowe zapalenie skóry, łuszczyca, łupież tłusty. Posiada właściwości bakteriobójcze o antyseptyczne, na skórę działa keratolitycznie.

Firma Stiefel obecnie ma w swojej ofercie dwie odmiany szamponu Polytar: Polytar Liquid oraz Polytar AF. Ten drugi wzbogacony jest jeszcze jedną substancją aktywną, pirytionianem cynku, który po zastosowaniu na skórę pozostaje na jej powierzchni i hamuje wzrost i rozwój drożdżaków - głównych winowajców chorób skóry.

Mam sentyment do szamponu Polytar - był to pierwszy szampon, który stosowałam po oficjalnym zdiagnozowaniu u mnie ŁZS. Nie przeszkadza mi jego specyficzny zapaszek, mimo że potrafi utrzymywać się na włosach do kilku dni. Kojarzy mi się z oczyszczoną i zdrową skórą głowy :)
Jeszcze w czasach, gdy po myciu nie używałam odżywek, szampon ten nie zrobił moim włosom krzywdy. Nie wysuszał, włosy były błyszczące i oczyszczone.
Polecam każdemu, kto jest skłonny do zapachowych poświęceń w imię zdrowej skóry głowy. Pozostałym proponuję dołączenie odżywki Miód i proteiny mleczne, firmy Joanna, z Apteczki Babuni ;)
Produkt jest dostępny w aptece bez recepty.

Zainteresowanych dziegciem odsyłam do źródeł:

poniedziałek, 5 marca 2012

Powrót do dziegci :)

Z góry przepraszam za jakość zdjęcia :)
W dzisiejszym odcinku udział wezmą:
  • szampon z dziegciem Polytar,
  • płukanka z korzenia mydlnicy lekarskiej,
  • woda brzozowa marki Barwa,
  • oliwka Babydream.
Ponieważ wciąż męczę się z wysypem, postanowiłam zaskoczyć skórę głowy i zafundowałam jej spotkanie najpierw z oliwką Babydream (nawilżenie), następnie z szamponem dziegciowym (działanie keratolityczne i przeciwłojotokowe), a następnie przygotowałam sobie płukankę z mydlnicy lekarskiej..
Na noc wetrę w skórę głowy wodę brzozową, a co ;)

źródło: wikipedia.pl
Jak zrobić płukankę z mydlnicy?
2 łyżki stołowe należy zalać dwiema szklankami letniej wody. Następnie powoli ogrzewać pod przykryciem, aż do zagotowania. Przecedzić i uzupełnić wodą do początkowej objętości. Napar o temperaturze ok. 37-39*C stosować do płukania umytej skóry głowy i włosów.

Mydlnica lekarska pieni się w temperaturze ok. 35-45*C, a dzieje się tak dzięki obecności saponin - to one odpowiadają za pienienie i mycie włosów i skóry głowy.
Saponiny mają wiele zastosowań:
  • moczopędne,
  • wykrztuśne,
  • wzmagają wydzielanie śluzu,
  • wzmagają procesy wchłaniania składników pokarmowych z jelit do krwi,
  • pobudzają wydzielanie soku żołądkowego, żółci i soku jelitowego,
  • mogą wpływać na poziom cholesterolu,
  • nasilają trawienie tłuszczów.

A co powinno zainteresować łojotokowców i osoby, chcące zastosować płukankę z mydlnicy lub mydlnicę w innej postaci:
  • przeciwzapalnie,
  • przeciwbakteryjne,
  • pierwotniakobójcze,
  • przeciwgrzybicze,
  • przeciwwirusowe.
Płukanka z mydlnicy ma charakterystyczny, ziołowy zapach. Zupełnie mi on nie przeszkadza. Natomiast kolejną notkę chciałabym poświęcić pewnemu śmierdzielowi - szamponowi dziegciowemu. Mój chłopak porównuje ten zapach do "sklepu z butami". ;)

PS. Wpadłam na pomysł wykorzystania resztek płukanki z mydlnicy jako psikadła. Jestem bardzo ciekawa, jak mój ŁZS zareaguje na taką zmianę pielęgnacji. Mam szczerą nadzieję, że mu się nie spodoba i sobie pójdzie :P

sobota, 3 marca 2012

Słów kilka o ŁZS

Pisałam już wcześniej, czym objawia się ŁZS - łupież tłusty, łojotok, łuska. Pojawia się jeszcze specyficzny "zapaszek" skóry głowy, który jest spowodowany przez wysoką aktywność drożdżaków.

Ano właśnie - drożdżaki. Grzyby drożdżopodobne Malassezia furfur (Pityrosporum ovale) są naturalną mikroflorą skóry głowy. Niestety, na skutek nadmiernego wydzielania łoju - a to może być zasługą genów, procesów immunologicznych (np. alergie na składniki szamponów) - ich populacja stopniowo zwiększa się, powodując wycofanie się z terenu innych drobnoustrojów, również wchodzącymi w skład mikroflory skóry głowy. U osób zdrowych, populacja Malassiezia sp. stanowi ok. 45% całkowitej mikroflory skóry głowy, natomiast u osób chorych na ŁZS ich liczebność sięga 85%.
Jak łatwo się domyślić, drożdżaki te przepadają za wydzielanym przez gruczoły łojowe włosa łojem. Przekształcają wydzielinę gruczołów łojowych w wolne kwasy tłuszczowe, co z kolei podrażnia skórę głowy i powoduje jej złuszczanie. Pojawia się swędzenie i stany zapalne. Podrażnienia i łuszczenie powoduje, że gruczoły łojowe produkują więcej łoju i kółko się zamyka...

Tak wyglądają Pityrosporum wokół mieszka włosowego (źródło: http://luskiewnik.strefa.pl)
W leczeniu ŁZS należy się skupić przede wszystkim na działaniu: przeciwłojotokowym, keratolitycznym (złuszczanie nadmiaru naskórka), cytostatycznym (zaburzenie podziału komórek grzyba, powodowanie ich śmierci, zahamowanie jej rozwoju lub podziałów), oraz przeciwgrzybiczym. Stosuje się również środki skierowane bezpośrednio na drożdżaka z rodzaju Malassezia sp., czyli: środki imdazolowe (klotrimazol, flutrimazol, ketokonazol) oraz cyklopiroksolamina. Wykorzystuje się też preparaty lecznicze zawierające:
  • siarczek selenu (szampon Selsun Blue),
  • pirytionian cynku (Catzy Healing Shampoo),
  • siarkę (biosiarkę, np. mydełko siarkowe, szampon Ziaja Biosulfo),
  • kwas salicylowy (w postaci oliwek, np. Salicylol),
  • dziegcie (szampon Polytar, Pix Shampoo, Paraderm Plus, Diolen)
Bardzo dobrze sprawdzają się również płukanki ziołowe, np. z mydlnicy lekarskiej lub brzozy.
W leczeniu i zapobieganiu łojotokowemu zapaleniu skóry wykorzystuje się także fototerapię – przede wszystkim lampy emitujące wąskie pasmo promieniowania UVB, cechujące się silnymi właściwościami bakteriobójczymi. Dlatego latem, gdy słoneczko w górze i mocniej grzeje, ŁZS odpuszcza :)

Nieleczone ŁZS może prowadzić do łysienia. Włosy, których mieszki są "zalepione" łojem, "duszą się" i wypadają. Nawet to nie przeszkadza jednak Malassezia sp. w namnażaniu się i kolonizowaniu kolejnych "zakątków" ludzkiej skóry. Może rozwijać się także na gładkiej skórze, np. w pobliżu płatków nosowych, na czole, na karku...

Tyle :)