sobota, 4 sierpnia 2012

Pracowita sobota :)

Witajcie! :)
Strasznie długo mnie nie było, ale wcale nie zapomniałam o nowych notkach. Wręcz przeciwnie - mam sporo nowych pomysłów! Drżyjcie :P

W zeszłą sobotę wybyłam sobie nad morze, żeby wraz z moim chłopięciem "naładować akumulatory". Uwielbiam szum morza, kołysanie się na falach i ten mięciutki pasek pod stopami ^^
Oczywiście jestem typem ludzia, którego tak łatwo z wody nie wypędzisz. Wychodziłam tylko wtedy, kiedy groziło mi odgryzienie sobie języka z powodu szczękania zębami. Włosy nie miały (a kiedyś miały?) ze mną lekko. Ale dbałam o nie... No, starałam się. Mycie szamponem Babydream i zabezpieczanie przed każdą kąpielą w morzu kremem do rąk z Biedronki (i mina mojego chłopaka, jak pierwszy raz posmarowałam włosy kremem do rąk - typowe WTF?!) miało sprawić, że włosy przetrwają moje szaleństwa. I jak na razie włosy posiadam ;)
Szampon Babydream bardzo dobrze sprawdził się też jako żel pod prysznic. W pokoju wodę mieliśmy... dziwną. Była biała i zostawiała taki dziwny "film" na skórze. Bałam się, że wysuszy mnie na wiór, ale tak się nie stało.
Oczywiście, jak to ja, spaliłam się na słońcu. Oczywiście, smarowałam się kremami z filtrem, ale nie pomyślałam, żeby wysmarować się już wtedy, gdy wędrowaliśmy w poszukiwaniu pokoju. No i miałam buraczka na dekolcie i ramionach :x

Po kilku dniach słodkiego lenistwa przyszedł czas, by powrócić do szarej rzeczywistości. Chłopię sobie pojechało do domu, a ja... do pracy. Na szczęście, dziś mam wolne i dzień dzisiejszy spędziłam bardzo produktywnie :)
Ukręciłam dwa kremy do stóp - dla moich rogowaciejących pięt i pękających pięt rodzicielki.
Bazowałam na dwóch przepisach ze strony ZSK: dla mnie krem z 15% mocznika i 5% kwasu mlekowego i dla mamy mazidło z lanoliną i masłem shea. W tym drugim przypadku źle spojrzałam na przepis i wlałam tylko 4ml maceratu z nagietka, ale nie odbiło się to jakoś szczególnie na konsystencji kremu. Powstało takie fajne, żółciutkie masło, mam nadzieję, że mamie się spodoba i pomoże :)

Machnęłam też sobie odżywkę do włosów w spreju z e-naturalne, potem dopiero wpadłam na pomysł, by dodać do niej jeszcze keratyny i ekstraktu wzmacniającego włosy. No ale nic nie szkodzi, jak tylko nieco ubędzie w buteleczce, to zrobię dolewkę ;)

Miałam też w planach wykonanie mazidła do skóry głowy i wzbogaconej wersji toniku z kwasem salicylowym i aloesem, niestety - poległam zapachowo po dodaniu L-cysteiny. Większego śmierdziela nie znam. I chyba nie chcę poznać. Szkoda mi tylko mocznika, który wraz z jedną porcją mazidła wylądował w zlewie :(
Toniku ani mazidła nie zrobiłam, wolałam wywietrzyć kuchnię :P
Może znacie jakiś sposób na zamaskowanie tego smrodku?
Jutro zabieram się do kolejnego podejścia do mazidła, zrobienia toniku i może jeszcze mgiełki i serum na końcówki :)

Minął miesiąc mojego smarowania się kremem Clotrimazolum 1% i zbieram się do stworzenia notki z podsumowaniem. Kupiłam już sobie nowe smarowidło przeciwgrzybicze, ale jeszcze Wam nie zdradzę jakie.

14 komentarzy:

  1. bardzo bym chciała w tym roku pojechać nad morze, ale mój facet nie da rady 17 godzin jechać pociągiem bo on będzie chodził po ścianach a ja dostanę załamania nerwowego z jego powodu :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Współczuję :(
      A nie można mu tak jakichś "uspakajczy" do herbaty dosypać? :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Właśnie się nad czymś takim zastanawiam, nie wiem tylko, czy są jakieś olejki, które temu smrodkowi dadzą radę...

      Usuń
  3. Ha - ja wybieram się ze swoim dopiero za dwa tygodnie. Powiedz mi moja droga, ile czasu należy stosować ten nieszczęsny Clotrimazolum, żeby zaczął działać? Swędzenie doprowadza mnie do granic wytrzymałości, nie wiem ile jeszcze wytrzymam bez maniakalnego drapania się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miałam spokój już po tygodniu regularnego smarowania głowy. Tylko nie zapominaj o złuszczaniu i nawilżaniu, bo niestety, ale krem wielofunkcyjny nie jest ;)

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź :*
      Zauważyłam, że nadprogramowego naskórka świetnie pozbywa się rycyna, a i żel aloesowy się nada do nawilżania. To chyba moja kobieca intuicja mnie do SuperPharmu ostatnio wysłała :D

      Usuń
    3. O tak, aloes i olej rycynowy to to, co moja skóra głowy uwielbia :)
      Czyżby jakaś promocja w SuperPharmie? ;>

      Usuń
    4. Promocja może nie, ale znalazłam we Wrocławskim tubę żelu z aloesu Equilibra - 150 ml i 98 proc. aloesu. Nie mogłam nie kupić. Tylko kosztuje k. 30 zł :/

      Usuń
  4. Mi ostatnio na wypadanie pomoglo olejowe przeciwlupiezowe serum z Bioarpu, wczesniej przestaly wypadac po tym olejku :http://allegro.pl/olejek-ramtitrh-brahmi-ayurvedic-medicine-hit-i2491713513.html, mozna tez kupic proszek z tym skladnikiem:http://allegro.pl/brahmi-super-odzywka-na-wypadajace-wlosy-i2510467620.html
    Czysty olej lopianowy powstrzymal wypadanie ale rzes, moze u kogos innego lepiej sie sprawdzi na wlosach.
    Na porost to fajna jest wcierka kulpol l-102 ale ona jest na alkoholu, ostatnio wlosy podrosly mi na wcierce ktora pokazywalam w poprzednim poscie. Moje wlosy lubia tez tabl aflofarm ze skrzypem witaminami i mikroelementami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, dzięki za szybką odpowiedź :)
      A próbowałaś może też olejku z czarnuszki? Podobno też pomaga na wypadanie włosów.

      Usuń
  5. Och tak, cysteina jest straszna. Ale i tak nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na mojego przyklapasa na włosach <3 Co gorsza, zapach utrzymuje się u mnie tak do 3 myć... Mam wrażenie, że czują to wszyscy ludzie dookoła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie próbowałaś olejków, żeby ten smrodek zabić? Ja się zastanawiam nad eukaliptusowym albo tymiankowym.

      Usuń
  6. hej
    Super blog dostalam na niego namiary od czarownicujacej sama mam LZS dopiero zaczynam czytac Twoje posty ale juz wiem ze jest tu kompedium wiedzy o naszej okropnej "przypadlosci ":)

    ecopiekno.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń